czwartek, 31 marca 2011

PRL dla dzieci

Wczoraj wieczorem, za sprawą spektaklu teatralnego Jerzego Bielunasa, wszedłem w rzeczywistość stanu wojennego widzianego oczyma siedmioletniego chłopca, Adasia – głównego bohatera książki Jacka Dukaja Wroniec. Twórcy przedstawienia granego w Teatrze Kamienica musieli sprostać olbrzymiemu wyzwaniu, jakim było przeniesienie na scenę świata zaklętego w specyficznym, na poły baśniowym języku powieści. Ta karkołomna próba powiodła się przede wszystkim dzięki znakomitym pomysłom plastycznym i scenograficznym Honoraty Mochalskiej i Anny Czyż oraz songom, do których muzykę napisał Mateusz Pospieszalski, z najciekawszą Piosenką Członka w brawurowym wykonaniu Agnieszki Matysik. Całość ogląda się z dużą przyjemnością.
Powstał jednak spektakl, którego głównym adresatem jest młody widz, co potwierdziła onieśmielająca średnia wieku wczorajszej publiczności. Dominuje tu raczej atmosfera „zabawy w stan wojenny”, niźli wizja zdeformowanej przez dziecięcą wyobraźnię okrutnej, budzącej strach rzeczywistości grudnia ’81. Mimo to, mam nadzieję, że i wśród starszych czytelników Dukaja znajdą się tacy, co choć z ciekawości obejrzą przedstawienie. Może i w nich obudzi się dziecięca tęsknota za lepszym światem – światem najpiękniejszej fikcji…

P.S. Książka Wroniec posłużyła jako materiał obowiązkowy w konkursie literackim dla gimnazjalistów z Białołęki, który organizowałem wraz z moim dobrym kolegą w Ośrodku Kultury przy van Gogha. Powieść Dukaja zestawiliśmy z mało znanym dziełkiem Martyny Miklaszewskiej Mikołajek w szkole PRL – nawiązującym do słynnej serii Mikołajków Sempé i Goscinnego. Jeśli ktoś znajdzie tę przecudnej urody książeczkę – polecam jej żarłoczną lekturę.

czwartek, 24 marca 2011

A ja wolę Akunina

Dotąd rzadko sięgałem po kryminały. Ciekawość wzięła jednak górę nad uprzedzeniami, gdy postanowiłem sprawdzić, co kryją mroczne okładki szwedzkich kryminałów z serii Millenium i co decyduje o ich popularności. Na warsztat wziąłem Stiega Larssona i jego Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet. Przeczytałem ten opasły tom dość szybko i rzeczywiście było w tym czytaniu sporo przyjemności. Rzecz sprawnie napisana, z dobrze skonstruowaną fabułą, wyrazistymi i oryginalnymi postaciami; na dodatek, pisana ze szlachetnym zaangażowaniem w problemy społeczne. Niezłe wykonanie nie daje jednak odpowiedzi na pytanie o źródła tak dużego zainteresowania Larssonem. Książka jest raczej przyzwoitym czytadełkiem, więc trudno dopatrywać się tu jakichś literackich rewelacji.
Osobiście wolę Akunina, którego książki o przygodach Erasta Fandorina połykam namiętnie. Autor (właśc. Grigorij Czchartiszwili) połączył w nich znakomity talent fabularny z inteligentnymi odniesieniami do rozległej rosyjskiej i europejskiej tradycji literackiej. Niemal każdy z tomów prezentuje inną strategię narracyjną, z różnych perspektyw malując pejzaż Moskwy przełomu XIX i XX wieku. Szczególnie gorąco polecam tomy: Azazel, Lewiatan, Dekorator i Koronacja.

Przy okazji dziękuję mojej dobrej koleżance za świeże dostawy kolejnych tytułów:)

niedziela, 20 marca 2011

Pozycje pobożne

Jestem właśnie świeżo po lekturze polecanej przez Szymona Hołownię książki Petera Kreefta Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o Niebie… ale nie śniło ci się zapytać. To ciekawy i niezwykle logiczny (o paradoksie!) wykład o tym, czego „ani ucho nie widziało, ani oko nie słyszało”. Mam jednak wrażenie, że to Kreeft powinien polecać książki Hołowni, który o Bogu, ludziach i religii potrafi pisać żywym językiem, z ogromnym znawstwem tematu i błyskotliwym poczuciem humoru. Katolikom polecił bym Kościół dla średnio zaawansowanych; ateuszom – Ludzi na walizkach. W tej niewielkiej książeczce zebrano rozmowy, które poruszają do głębi.

P.S. W Monopol na zbawienie mogą grać wszyscy.

czwartek, 17 marca 2011

Książki niekoniecznie do poduszki

Do czytania każde miejsce jest dobre – wiedzą o tym wszyscy nałogowi czytelnicy, którzy oddają się lekturze nie tylko tam, gdzie czeka wygodny fotel i krąg łagodnego światła nocnej lampki. Mole książkowe nie znoszą marnotrawstwa czasu, dlatego wykorzystują każdą okazję, by rzucić jakiś tekst przed oczy. Znakomicie nadają się do tego celu miejsca, w których, chcąc tego czy nie, musimy spędzić wiele godzin życia:  pociągi, autobusy, tramwaje, samoloty i wszelkie inne środki komunikacji zbiorowej, nie wyłączając wind. Ja w swym nałogu posunąłem się niemal do profanacji… By nie tracić kontaktu z książką, wyposażyłem swoją toaletę w zestaw lektur, które nawet zwykłą sławojkę zamieniłyby w prawdziwą świątynię dumania. W tym zacisznym miejscu najlepiej sprawdzają się dzieła wybitnych aforystów. Na moim prywatnym podium są:
1)      Myśli nieuczesane Stanisława Jerzego Leca
2)      Lapidaria Ryszarda Kapuścińskiego
3)      Piórka Jana Sztaudyngera
Miłej lektury!

środa, 16 marca 2011

Witam!

Mam nadzieję, że już niedługo w tym blogu pojawią się moje jedynie słuszne poglądy i przemyślenia na temat lektur, które mnie zachwycają, zmuszają do myślenia lub po prostu nie dają spać.