poniedziałek, 26 września 2011

Instrukcja do głosowania

Kilka lat temu napisałem wierszyk, który dziś tu zamieszczam, bo przypomniał mi się wśród przedwyborczej awantury:


byli już tacy szarlatani
co Boga chcieli nazwać próżnią
i modlić się do samych siebie
wszelkim świętościom wiecznie bluźniąc

nazwali siebie prorokami
nowych – nieznanych dotąd dreszczy
pięścią w stół bijąc przemawiali:
„Pod władzą naszą świat jest lepszy!”

i krzykiem wieszcząc raj na ziemi
wciąż przekonani o swej mocy
bili werblami marsz tryumfu
patrząc czy każdy wiernie kroczy

by zaprowadzić wieczne szczęście
i ład społeczny sprawiedliwy
by zyskać sobie miłość ludu
kamienowali nieszczęśliwych

a pozostałych niedowiarków
co nowych bogów odrzucili
na pal wbijali i wśród tłumu
ku serc krzepieniu obnosili


choć dzisiaj może się wydawać
że żaden terror nam nie grozi
że drugi Hitler, Pol Pot, Stalin
nigdy się więcej nie narodzi

że nie urośnie więcej w siłę
żaden szaleniec-ludobójca
że nie wybuchnie w naszych czasach
krwawa światowa rewolucja

to trzeba patrzeć trzeźwym okiem
i trwać na straży jasnej mowy
nie dawać wiary populistom
by łatwo z nią nie oddać głowy


czwartek, 22 września 2011

Cytacik wyborczy

W podarowanej mi wczoraj przez Jerzego Łazewskiego książeczce O błędach wymowy, którą stworzył wraz z Kazimierzem Gawędą, znalazłem zamieszczony jako rodzaj postscriptum cytat z Josifa Brodskiego:

„Nie wzywam bynajmniej do zastąpienia państwa biblioteką, choć myśl ta nawiedzała mnie niejednokrotnie, ale wierzę, że gdybyśmy wybierali naszych władców na podstawie ich lektur, zamiast programów politycznych, na ziemi byłoby mniej nieszczęścia”.

poniedziałek, 19 września 2011

Biblioteka – moja paranoja

Wiem, wiem… biblioteki są coraz bardziej przyjazne czytelnikom.  W dbałości o nas, niepoprawnych zapominalskich, wysyłają przypomnienia o terminach zwrotu książek via poczta elektroniczna czy sms! Od jakiegoś czasu możemy też prolongować okres wypożyczania przez Internet. Niestety, na mnie to nie działa! Z niespotykaną u mnie konsekwencją, permanentnie i z uporem przetrzymuję pożyczone lektury. Nie pomaga zapisywanie krytycznych dat, odbieranie maili i esemesów z wezwaniami do rychłego stawienia się w bibliotece, która (jak na złość) znajduje się tuż obok mojego miejsca pracy, a z domu jestem w stanie dojść do niej w dziesięć minut! 

Widać – nie jestem czytelnikiem przyjaznym bibliotekom. Płacąc kolejne kary, pocieszam się tylko, że oto raz jeszcze uiściłem datek na szczytny cel; wspomogłem, dzięki swej atawistycznej  skłonności do przetrzymywania książek, niewielki budżet wypożyczalni.

Wszak Ernest Bryll pisał, „że skrzydła pod garbem się klują”.

piątek, 16 września 2011

Moje fałszywe proroctwa

Wbrew przerażającym, apokaliptycznym zapowiedziom (http://www.tvn24.pl/-1,1707544,0,1,duzy-format-zniknie-z-gw,wiadomosc.html) i temu, co pisałem (http://pamietnikzksiazek.blogspot.com/2011_06_01_archive.html), „Duży Format” nie zniknął z łamów Gazety Wyborczej. Nie zniknął też, choć na to wyglądało, magazyn „Książki”, którego premiera miała miejsce w połowie czerwca. Mimo że długo trzeba było czekać na kolejny numer, który dopiero od kilku dni jest w sprzedaży, czytelnicy mogą być spokojni: periodyk będzie się ukazywał co kwartał. Szkoda, że Agora nie zdecydowała się na nieco większą częstotliwość wydań, ale jestem to w stanie wybaczyć, jeśli tylko „Książki” utrzymają dotychczasowy poziom.

piątek, 2 września 2011

Wszystkiego przeczytać się nie da!

W jednym z sierpniowych wydań tygodnika „Polityka” znalazł się zabawny tekst Justyny Sobolewskiej: Ranking książek najbardziej nieprzeczytanych. Arcydzieła literackie, które omijaliśmy z daleka. Każdy przecież ma na swym czytelniczym sumieniu takie, klasyczne przecież, pozycje, których znieść nie mógł i przebrnąć przez nie nie zdołał. W cytowanych przez Sobolewską wyznaniach literatów, wydawców, filologów najczęściej pojawiają się nazwiska Joyce’a i Prousta – absolutnych liderów wstydliwego rankingu. 

Generalnie: nikt nie przeczytał tego, co powinien przeczytać. Jest to mój stały wyrzut sumienia. Ale połknąć ocean? Czy to  w ogóle możliwe?zastanawia się Chwin.

Padają tu także nazwiska Orzeszkowej, z lekturowym Nad Niemnem na czele, Kraszewskiego, Manna – autora uwielbianej lub znienawidzonej Czarodziejskiej Góry, której jestem akurat gorącym zwolennikiem. Agata Bielik-Robson przyznaje, że nie przeczytała w całości Pana Tadeusza i że w ogóle ma problem z polskim romantyzmem. Paweł Dunin-Wąsowicz nie przeczytał Chłopów, a Witkacy działa na niego odstraszająco. Inga Iwasiow ze skruchą wymienia Jacka Londona i Stiega Larssona. Stefan Chwin nie doczytał Koranu i słabo pamięta Pamiętnik z powstania warszawskiego. Sumienie gryzie też Janusza Rudnickiego, który nie dał rady Pamiętnikowi znalezionemu w Saragossie.

„Sztuką jest mądrze mówić o książce, której się nie przeczytałomówi Michał Rusinek, pisarz, sekretarz Wisławy Szymborskiej.”

Ja, za Agatą Bielik-Robson, uroczyście oświadczam, że nigdy nie przeczytałem w całości Pana Tadeusza i prawdopodobnie – nigdy się do tej lektury nie zmuszę. Rytm trzynastozgłoskowca wprawia mnie w nieodpartą senność, graniczącą z uciążliwym i lekko mdlącym uczuciem, jakie towarzyszy mi podczas jazdy nadmiernie kołyszącym pociągiem. Na mojej prywatnej liście jest też nieprzeczytana Lalka, czego akurat żałuję i mam niegasnącą nadzieję na poprawę. Muszę też wyznać ze wstydem, ale także nutką przekory, że nie przeczytałem żadnej książki autorów, których wypowiedzi zamieściła w swoim artykule Justyna Sobolewska. Wyjątek stanowią jedynie dwaj panowie: Jerzy Pilch i Umberto Eco.

Artykuł Justyny Sobolewskiej znaleźć można na stronie: