niedziela, 27 stycznia 2013

Mężczyzną być…

Właśnie czytam bardzo dobrą książkę Izabeli Meyzy i Witolda Szabłowskiego, którzy by przekonać się jak żyli ich rodzice, postanowili na kilka miesięcy przenieść się w lata osiemdziesiąte. W tym celu wynajęli mieszkanie w bloku z wielkiej płyty, zaopatrzyli w odpowiednie ubrania, sprzęty i porzuciwszy dobrodziejstwa kapitalizmu (począwszy od Internetu i dzisiejszych cudów techniki, a skończywszy na dezodorancie i podpaskach…) rozpoczęli swoją przygodę, której owocem jest książka Nasz mały PRL. Pół roku w M3 z trwałą, wąsami i maluchem
Prócz wielu zabawnych sytuacji, trafiłem w niej również na przekorny, choć z drugiej strony – jakże trafny, fragment o dzisiejszych rozterkach wieku męskiego: 

       „Dziś mężczyzna nie może już być mężczyzną. Ma sprzątać, prać, gotować, ładnie się ubierać, nie bić, przytulic, pomóc urodzić dziecko, zrobić sobie trwałą jak Piotr Rubik, ale jednocześnie – zarobić na rodzinę, mieć umięśnione ramię, podejmować szybkie decyzje, ważyć słowa. Innymi słowy: ma być jak góralski domek zabawka, z którego zależnie od pogody raz wychodzi baba, a raz chłop. Jednego dnia ma być mężczyzną, drugiego kobietą, trzeciego – Piotrem Rubikiem właśnie. I jeszcze sam ma wyczuć, który dziś jest dzień.”

niedziela, 20 stycznia 2013

Biografia Korczaka dla dzieci

Szukając nagród dla laureatów konkursu Korczakowskiego, który organizowałem w moim ośrodku kultury, trafiłem, dzięki uprzejmości Wojtka Lasoty – jednego z jurorów, na przepiękną książkę Po drugiej stronie okna. Opowieść o Januszu Korczaku. Nie sądziłem, że biografię Starego Doktora można w tak mądry i ciepły sposób przedstawić dzieciom (sic!). Wszystko to za sprawą tekstu autorstwa Anny Czerwińskiej-Rydel, która w prosty i przystępny sposób opowiedziała historię Korczaka tak, by była ciekawa i poruszająca zarówno dla młodszych, jak i nieco starszych odbiorców (do których i siebie zaliczam). Książka wyszła nakładem wydawnictwa Muchomor, które wszystkie swoje tytuły adresuje do dzieci. Dołożono wszelkich starań, by zyskała oryginalny i bardzo atrakcyjny wygląd. Jest więc nie tylko wzruszającą podróżą śladami Janusza Korczaka, ale także ładnym przedmiotem. Jest książką, z którą da się zaprzyjaźnić, czego i Państwu życzę!

P.S.: Jestem ogromnie wdzięczny panu Tomaszowi Podgórskiemu z Muchomora za okazane serce i duży rabat.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Teatr powinien być dobry

Tuż przed weekendem ukazał się najnowszy numer gazety ARTBok* (kwartalnik Białołęckiego Ośrodka Kultury), a w nim moja rozmowa z Prodziekanem Wydziału Reżyserii warszawskiej Akademii Teatralnej, historykiem sztuki - Jarosławem Kilianem, który od lat, jako juror, towarzyszy organizowanemu przez mój ośrodek kultury Ogólnopolskiemu Festiwalowi Teatrów Amatorskich "Garderoba Białołęki". Oto mały, lecz ciekawy i ważny dla mnie fragment:

Ja: Wkurza mnie przekonanie niektórych jurorów, słyszane na festiwalach coraz częściej, że teatr amatorski powinien przede wszystkim zajmować się problemami jego twórców, którzy o swoich przeżyciach, troskach i radościach opowiedzą na dodatek za pomocą autorskiej formy, własnego tekstu i partytury spektaklu powstałej w procesie improwizacji i eksperymentów. Co pan myśli o takim szufladkowaniu amatorów?

Jarosław Kilian: To wcale nie musi być tak. Takie stawianie sprawy jest próbą zepchnięcia ruchu amatorskiego do roli jakiejś terapii, do sposobu opowiadania samemu o sobie, do działalności, której głównym adresatem jest sam twórca. 
Co prawda każdy artysta w jakiś sposób, za pomocą sztuki, mówi o sobie. Również, kiedy opiera się na cudzym tekście, cudzej twórczości. Trzeba mieć w sobie dużą dozę bezczelności, albo mocne przekonanie o ważności własnego przekazu, by decydować się na zawracanie innym głowy swoją prywatnością. Poza tym, niebazowanie na gotowym tekście, wypracowanie spektaklu autorskiego od a do zet, jest o wiele trudniejszym wyzwaniem teatralnym, niż praca w oparciu o dobry dramat, który także często pozwala nam mówić o nas. O nas przecież opowiada Sofokles, Szekspir i Czechow. Mickiewicz i Fredro też. 

Ja: Trzeba jednak przyznać, że i z takich działań, które u swych podstaw mają właśnie terapię albo poszukiwanie własnej formy wypowiedzi, mogą również wyrastać znakomite spektakle.

Jarosław Kilian: Oczywiście. To są różne metody. Nie ma jednego przepisu. Ci, którzy mówią, że są przepisy, najczęściej ulegają skostnieniu. Siła artysty polega na chęci poszukiwania jakichś nowych odkryć, własnej drogi, nawet jeżeli ta droga jest czasem błędną ścieżką, albo nie prowadzi od razu do ważnych rezultatów. Trzeba się więc wystrzegać mówienia jaki powinien być teatr amatorski, jaki powinien być teatr zawodowy; on po prostu powinien być dobry, interesujący dla widza, nieprzewidywalny, porywający, piękny.

*gazeta dostępna bezpłatnie w siedzibie i na stronie Białołęckiego Ośrodka Kultury

niedziela, 6 stycznia 2013

O Jezu!

Jakieś dwa miesiące temu, ku mojej uciesze, w księgarniach pojawiła się nowa książka Jana Grzegorczyka. Radość była tym większa, że powieść Jezus z Judenfeldu nosi podtytuł Alpejski przypadek księdza Grosera i jest kontynuacją świetnie napisanej trylogii o perypetiach polskiego duchownego. Kto czytał Adieu, Trufle i Cudze pole na pewno sięgnie po kolejny tom. Nie jest to co prawda najlepsza książka Grzegorczyka, ale oceniam ją znacznie wyżej niż zbiór opowiadań Pieśń słoneczna Róży Bluszcz czy też powieść Puszczyk – drugą część znakomitych Chaszczy. Ze wszystkich dokonań twórczych tego autora nadal na pierwszym miejscu są dla mnie opowiadania hospicyjne Niebo dla akrobaty.