piątek, 22 lutego 2013

Rok Henryka Goldszmita?

W styczniowym numerze Wiadomości Literackich ukazał się mój wywiad z Wojtkiem Lasotą – Prezesem Fundacji Korczakowskiej, w którym prosiłem mojego rozmówcę o podsumowanie przedsięwzięć związanych z rokiem Janusza Korczaka. Pod koniec zadałem nieco prowokacyjne pytanie:

Czy fakt, że Janusz Korczak był Żydem nie stanowi pewnej przeszkody dla swobodnego i szerokiego popularyzowania jego postaci?

Myślę, że żeby komuś przeszkadzało to, że Korczak, Henryk Goldszmit, był Żydem, ten ktoś musi najpierw to wiedzieć. A to wcale nie jest, w powszechnym odbiorze, takie oczywiste. Korczaka nadal postrzega się stereotypowo. Przeciętnemu człowiekowi kojarzy się on z „Królem Maciusiem Pierwszym”, sierotami i utrwalonym w zbiorowej świadomości przekonaniem, że dobrowolnie poszedł ze swoimi podopiecznymi na śmierć. Większość ludzi zupełnie nie widzi tego, że Korczak jako Żyd był na tę śmierć niejako skazany. 
Wydaje mi się, że tak słaba znajomość biografii Janusza Korczaka i pokutujące wciąż na jego temat stereotypy, tłumaczą być może niezwykły fenomen przyjęcia w naszym sejmie propozycji roku Korczaka przez aklamację. Nie było ani jednego głosu przeciwnego, lub wstrzymującego się.
Pomyślałem przewrotnie, że kiedy pojawią się głosy sprzeciwu w odniesieniu do idei i postaci Korczaka, w tym też takie, które odwołują się do jego żydowskości, to będzie paradoksalnie pokazywać, że recepcja tej postaci staje się głębsza.”

środa, 13 lutego 2013

Bycie ojcem dla początkujących

Ponieważ od kilku miesięcy nie mogliśmy się z żoną doczekać przyjścia na świat naszego pierwszego dziecka (Tymoteusz urodził się 4 lutego!), nasze lektury zaczęły w sposób naturalny krążyć wokół tematów związanych z macierzyństwem, przebiegiem ciąży i wychowaniem małego człowieka. Do ulubionych pozycji należy książka Leszka K. Talki Dziecko dla odważnych, której autor w demaskatorskim i pełnym humoru stylu rozprawia się z mitami o słodkich malusińskich i wiecznie szczęśliwych, dumnych ze swych pociech rodzicach. Talko napisał także, utrzymany w podobnym klimacie, specyficzny poradnik dla ojców, który niedawno dostałem od mojej żony. Jego tytuł – Pomocy, jestem tatą. Czyli jak być dobrym ojcem i nie osiwieć zbyt szybko – mówi sam za siebie. Wśród wielu ciekawych spostrzeżeń i niesłychanie zabawnych anegdot, moją uwagę przykuł krótki fragment nawiązujący poniekąd do słynnej i słusznej akcji „Cała Polska czyta dzieciom”:

      „Większość ludzi wierzy, że ich dzieci zmądrzeją, jeśli będzie się im czytać książki. 
    Hm, jak się okazuje, to tylko część prawdy. Autorzy Freakonomii przytaczają wyniki badań. Okazało się, że dzieci, którym rodzice czytali, i te, którym nie czytali, nie różniły się specjalnie od siebie. Ich wyniki w szkole też nie odbiegały od średniej. Za to olbrzymia różnica była między dziećmi, których rodzice sami dużo czytali, mieli w domu dużą bibliotekę i regularnie kupowali książki, a tymi, których rodzice sami książek nie czytali. 
      Dziecko nie jest głupie. Nie oszukasz go. Jeśli nie czytasz książek (jasne, masz dużo pracy i od roku obiecujesz sobie, że jak tylko znajdziesz chwilę, to coś przeczytasz), to niby dlaczego ono ma czytać? Jeśli sam zapominasz o myciu zębów – dlaczego ono ma pamiętać? […] 
       Dlaczego ma nie krzyczeć na innych, jeśli ty krzyczysz? […] 
      Myślisz, że dziecko polubi warzywka, jeśli tata woli frytki? I widzi, że tata wcina te frytki, popijając coca-colą albo piwkiem. […] 
     Myślisz, że nauczysz je, jak zdobywać szacunek, jeśli kłócisz się z żoną i wychodzisz, trzaskając drzwiami? 
       Wolne żarty.”

Za tę dowcipną, inteligentną i, mam nadzieję, przydatną lekturę dziękuję właśnie żonie, która od kilku dni dzielnie znosi brak snu, przewijanie i karmienie Tymka o 3:50 w nocy i moje nieudolne próby pomocy (rym niezamierzony, ale znaczący).