poniedziałek, 27 października 2014

Podróże kształcą!

Na okładce książki Tomka Michniewicza Swoją drogą. Opowieść o trzech podróżach po inne życie do lektury zachęca taki passus: 

       „Wyprawy na drugi koniec świata zmuszą całą trójkę [osób zabranych tam przez autora – przypis T. Mit.] do konfrontacji z własnymi lękami, złudzeniami i szansami, które zmarnowali. Kim będą po zakończeniu podróży? Wrócą do starego życia czy pójdą inną drogą?”

Mam wrażenie, że ten, kto powyższe zdania napisał, nie przeczytał książki. Albo przeczytał ją niechlujnie, po łebkach, byle zaliczyć… Jeśli już mówić tu o kimś, kto podczas tych trzech wypraw musiał dogłębnie skonfrontować się z dookolną rzeczywistością, a także zmierzyć się z własną niedojrzałością i lękami – jest nim sam Tomek Michniewicz.

Autor nie kryje zresztą przed czytelnikiem wagi często cierpkich słów, które pod jego adresem kierują bliscy i dalecy. Zabierając w dalekie strony swego przyjaciela, żonę i ojca, Michniewicz pragnie, by ich pobyt (odpowiednio) w afrykańskiej dżungli, Arabii Saudyjskiej i Nowym Orleanie sprawił, że staną się innymi ludźmi. Wyrwawszy się ze szponów korporacji, zgłębiwszy codzienne życie islamskich kobiet lub spełniając marzenie o pielgrzymce do kolebki bluesa, każdy z podróżnych miał zyskać niezbędny dystans, zobaczyć siebie na nowo, odkryć swoje prawdziwe powołanie… Tomek Michniewicz był przekonany, że sam ma to już dawno za sobą; że dokładnie wie, jak ma wyglądać jego życie: praca, szczęście, relacje z rodziną… Jak bardzo się mylił, przekona się także czytelnik, który zechce wybrać się w te trzy egzotyczne miejsca i przysłuchać się nieco uważniej rozmowom, w których role przewodnika i podążającego za nim turysty-ucznia niepostrzeżenie się wymieniają.

Za pożyczenie książki dziękuję mojemu bratu, który chyba jeszcze nie wie, że mi ją pożyczył.

piątek, 24 października 2014

Himalaje

Książka o niesłychanej amplitudzie temperatur – i tych mierzonych w stopniach Celsjusza, i tych, które oddać można jedynie na skali rozpiętej między miłością a nienawiścią; wiarą a zwątpieniem; między euforią zwycięstwa a dojmującym poczuciem bezradności.

W czerwcu 2013 roku Jacek Hugo-Bader dołączył do wyprawy na Broad Peak, której celem było odnalezienie ciał dwóch himalaistów (Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego – obaj w marcu 2013 zdobyli szczyt, lecz nie zdołali z niego wrócić). Niezwykła podróż staje się okazją do lepszego poznania twardego świata wysokogórskiej wspinaczki. Reporter, towarzysząc alpinistom, miał okazję przekonać się, jak wygląda ich świat, ich życie; czym okupione są tryumfy i jak wielkie niebezpieczeństwo grozi każdemu, kto wbrew nieludzkim warunkom klimatycznym, wbrew jakiejkolwiek logice, kładzie na szali własne życie, by wejść na szczyt.

Najbardziej poruszyły mnie jednak nie tyle kwestie przekraczania linii śmierci, zmagania z zabójczą na pewnej wysokości przyrodą, ale dramatyczne relacje z wyprawy, którą przypłacili życiem dwaj młodzi Polacy, a także wypowiedzi dotyczące innych tragicznych wypadków, których ofiarami byli najwięksi alpiniści świata… Łatwość ferowania wyroków wobec innych i równie łatwe usprawiedliwienia własnych zachowań, egoizm i zawiść, braterstwo liny i towarzyszące mu deklaracje, że powyżej 7000 metrów zwykła „ziemska” etyka nie obowiązuje. Wyścig. Ucieczka w góry – od szarego życia, od nudy, ale też od zobowiązań, problemów i rodzin. Piekło w temperaturze poniżej -30°C.

Zamiast fragmentu książki, cytuję kilka zdań rozmowy Jacka Hugo-Badera z Anetą Żukowską. Pełny tekst wywiadu tutaj.

Moje wrażenie po lekturze Twojej książki jest takie, że jesteś przede wszystkim zdumiony himalaizmem.

Tak, coraz bardziej. Ludźmi i etosem himalajskim. Jestem coraz bardziej krytyczny wobec tego. Uważam, że to są współczesne walki gladiatorów. O tym rozmawiałam też z profesorem Hołówką […]. Walki gladiatorów, a zatem coś niegodnego, niedobrego. Nie powinno się pozwalać na walki gladiatorów.

Nie powinno się pozwalać na walki gladiatorów, czy na to by te walki były oglądane?

I na jedno i na drugie. Nie powinno się robić widowiska z oczywistej śmierci. Ja uważam, że himalaiści jadą po śmierć. Wielu się udaje, ale bardzo wielu się nie udaje. Przecież Aneta, oni giną jak muchy! Gapienie się na to jest niegodne.

Tutaj mogę się zgodzić. Ale są także inne aktywności, powiedzmy sportowe, w których również jest wysokie ryzyko śmierci, np. Formuła Jeden.

Wszędzie się może zdarzyć śmierć, nawet w gimnastyce artystycznej i w skoku o tyczce. Ale w himalaizm akurat jest to wpisane. W Formule Jeden ścigają się samochody, których używamy wszyscy. Gdybyśmy chcieli w ogóle unikać śmierci, nie powinniśmy wychodzić na ulice, to jest niemożliwe. Ale nie można iść w góry i szukać śmierci. Bardzo często właśnie tak to wygląda – na szukanie śmierci. W pewnym momencie przestałem wierzyć w nieszczęśliwe wypadki, to wszystko wygląda mi na szaleńcze samobójstwo. Oczywiście to jest pewna metafora.

Odwołujesz się w książce do psychologii, jak w przypadku pracy Zdzisława Jana Ryna „Zespół astenii wysokogórskiej”. Myślisz, że himalaizm wymaga tego, co kiedyś nazywaliśmy predyspozycją, a dziś nazwalibyśmy skłonnością?

Do podejmowania wielkiego ryzyka. Odwaga jest cnotą, prawda? Ale jak każda cnota, musi mieć swoje skrajne bieguny. Z jednej strony jest tchórzostwo, z drugiej brawura. I obie te skrajności są występkami. Niedopuszczalnymi. Ja myślę, że ktoś kto nie jest brawurowy, nie ma szans w tej dyscyplinie. Idąc zatem tą myślową ścieżką – występek, grzech jest niezbędnym, oczywistym składnikiem tego sportu, tej aktywności. Himalaizmu po prostu.”

poniedziałek, 20 października 2014

Jestem "Wspólnikiem"

Kto jeszcze nie dosyć ma Krzysztofa Vargi, może także sięgnąć po ostatnią powieść tego pisarza. Kilka słów o Trocinach zdążyłem już tutaj zamieścić. Niedawno mój tekst ukazał się w czasopiśmie "Wspólnicy". Numer z recenzją książki można podejrzeć lub pobrać za darmo tutaj.


środa, 8 października 2014

Polak - Węgier

Węgry są nam ledwo znane, geograficznie bliskie, lecz językowo, kulturalnie i emocjonalnie dalekie. Nasze środkowoeuropejskie wspólne doświadczenie jako Socjalistycznych Republik Demokracji Ludowej, każe z wypiekami patrzeć w kierunku nadal atrakcyjnego Zachodu, a pomijać obojętnym, czasem wzgardliwym wzruszeniem ramion współbraci żyjących po tej samej stronie berlińskiego muru.

Są jednak autorzy, którzy z wielkim zainteresowaniem oddają się podróżom po tej zapomnianej, prowincjonalnej i nieco egzotycznej Europie klasy B. Podróżują tam również w swych lekturach czytelnicy Stasiuka, Szczygła czy Vargi. Ten ostatni, już po raz drugi, zabiera nas na Węgry.

W Czardaszu z mangalicą, jeszcze bardziej niż w Gulaszu z Turla, daje się odczuć sentymentalny, osobisty charakter tych peregrynacji. Świeckich pielgrzymek do miejsc zapamiętanych z dzieciństwa, do własnych wspomnień, ale także do smaków specyficznych węgierskich potraw i alkoholi; do knajp, barów i restauracji będących namacalnym, sensualnym, wręcz organoleptycznym bastionem węgierskości. Jest też najnowsza książka Krzysztofa Vargi próbką porównawczą dwóch społeczeństw – Polskiego i Węgierskiego, narodów, które wedle autora mogłyby zawzięcie konkurować w dziedzinie pielęgnowania swych traum i martyrologii.

To książka osobista, subiektywna, ale napisana z myślą o czytelniku. Jest w niej spory ładunek publicystyczny i bezpardonowy, często ironiczny język, właściwy dla felietonowej twórczości Vargi – pół-Polaka, pół-Węgra.

       „Czuję prawdziwą, beznadziejną sympatię do węgierskiej prowincji, mam sentyment do tej jej spokojnej nudy, pod którą kryją się jakieś groźne emocje. Lubię te ogromne przestrzenie małego kraju, powtarzalność krajobrazu, naprzemienne pola kukurydzy i słoneczników, dojrzewających w lipcowym skwarze, a wiosną żółte morze rzepaku.”

czwartek, 2 października 2014

W polonezie z pisarzami

Czy pisarz to ktoś specjalny? Mądrzejszy? Lepszy? Może uprzywilejowany? Namaszczony? Warto pisarza pytać o jego zdanie w sprawach ważnych: o szczęście, los, historię i Boga? O Polskę? Czy wypada drążyć tematy polityczne, finansowe, rodzinne? A może osobę piszącą należy traktować jak każdego celebrytę i zgodnie z dzisiejszą modą, pytać wyłącznie o kulinaria i romanse, intymne pożycie, kolor butów i paznokci?

Dorota Wodecka gruntownie przepytała piętnastu polskich pisarzy (w tym także trzy pisarki). Przede wszystkim jako twórców, mających nad Wisłą stosunkowo niewielkie szanse, by stać się obiektem zainteresowań plotkarskich pisemek i portali. Daleko im do gwiazd telewizji; nie tańczą, nie śpiewają, nie gotują też w znanych i lubianych programach śniadaniowych, nie pokazują się na przyjęciach i rautach. Piszą.

Choć Igorowi Ostachowiczowi się prawie udało. O mały włos byłby najlepiej zarabiającym pisarzem w kraju…

Wśród poważnych rozmów zamieszczonych w zbiorze Polonez na polu minowym na szczególną uwagę zasługują – wzruszający wywiad z Janem Jakubem Kolskim oraz wypowiedzi Eustachego Ryskiego, Krzysztofa Vargi i Szczepana Twardocha, w których znalazłem wiele niebagatelnych spostrzeżeń o dzisiejszej Polsce i ludziach tu żyjących. Przeczytać warto wszystkie.


„– Wierzę, że nauczymy się wyłączać dźwięk w smartfonach po to, żeby usłyszeć, co mówi do nas bliźni. Mam taką nadzieję, ale zobaczymy, czy i w tej sprawie nie jestem idiotą.”
 Jan Jakub Kolski

„– Ten rys się nazywa choroba dwubiegunowa, schizofrenia. Między wielkością a małością. Być pośrodku jest w naszym myśleniu narodowym nie do przyjęcia. Albo wielki, albo podły. Albo bohater, albo zdrajca. Jest tylko honor i hańba i nie ma nic pośrodku. Nie ma normalności. Normalność jest najbardziej podejrzaną rzeczą. Jesteśmy w stanie funkcjonować wyłącznie na dwóch biegunach nawzajem się znoszących.”
Krzysztof Varga

„– W promowaniu własnej osoby jestem bezradny. Nie umiem sobie doradzić. Kiedy mówię kolegom, że nie będę udzielał wywiadów, to pukają się w głowę. […] – Jeśli moja książka ma jakąś zaletę, jest nią szczerość. Uważam, że osoba, która pisze, musi postępować tak, jak czuje. Gdybym miał się zastanawiać, co byłoby marketingowo wskazane, zwariowałbym.”
Igor Ostachowicz

„– Pisarz to jedna z tych profesji, w której sprawne udawanie mądrzejszego od siebie jest niezbędnym warunkiem powodzenia.”
Wojciech Kuczok

Książkę otrzymałem dzięki uprzejmości księgarni internetowej Publio.pl.