czwartek, 19 marca 2015

Sprawa dla reportera

Dwiema podstawowymi umiejętnościami reportera są ciekawość, pozwalająca dziwić się rzeczom pozornie zwykłym oraz zdolność cierpliwego, pełnego empatii, słuchania innego. Dalej jest już tylko talent do opowiadania historii i niezbędny warsztat pisarski. O ile pierwsze dwie cechy są właściwościami indywidualnego usposobienia - charakteru, o tyle dwie kolejne trzeba umieć w sobie ćwiczyć i pielęgnować. Teresa Torańska była wybitną reporterką, autorką licznych i znakomitych wywiadów, mającą wszystkie te elementy w zakresie znacznie przewyższającym branżową średnią.

W tych wywiadach, ciekawych już przez sam dobór rozmówców i ich poplątanych przez wichurę historii biografii, niedoścignionym wzorem jest sam warsztat dziennikarski autorki. Aż nie chce się wierzyć, jak wielką, mozolną pracę musiała wykonać Torańska, by tak drobiazgowo i skrupulatnie przygotować się do rozmów. Sama wielokrotnie zaskakuje swoich interlokutorów szczegółową wiedzą o ich życiu, koligacjach rodzinnych, miejscach dzieciństwa i drobnych, choć nieraz wiele znaczących epizodach z przeszłości. Autorce służy gruntowna znajomość historii, polityki, a nawet aparatu pojęciowego z dziedzin, których specjalistami są Bristiger, Głowiński i Rotfeld.

W dobie powierzchownych, zdawkowych wywiadów, przeprowadzanych przez ludzi nazywających się dziennikarzami, zdradzających jednak większe powinowactwa ze statywem do mikrofonu, kunszt i niezwykle solidne przygotowanie merytoryczne Teresy Torańskiej pozostają niedoścignionym wzorem, busolą dla wszystkich, którym zawód reporter nadal kojarzy się z umiejętnościami, o których wspomniałem wyżej.
 

środa, 11 marca 2015

Nie taki ksiądz czarny...

W ten rok wchodziłem lekturą wywiadu-rzeki z księdzem Janem Kaczkowskim – szefem puckiego hospicjum, który sam od czerwca 2012 roku zmaga się z chorobą nowotworową. Narzekając w poprzednim wpisie na brak porządnych księży w Polsce, którzy by potrafili zabierać głos w sprawach najważniejszych w sposób odpowiedzialny i szczery, powinienem pamiętać o tym niezwykłym duchownym.

To wcale nie własna choroba, jak może chciałyby media, stawia tego człowieka w roli specjalisty od cierpienia związanego z umieraniem. To jego zaangażowanie w budowanie i prowadzenie jednego z najlepszych ośrodków hospicyjnych w Polsce, jego nieustanne towarzyszenie chorym i umierającym jako duchownego, ale także jako powiernika, przyjaciela; w końcu też dbałość o odpowiednie przygotowanie lekarzy i terapeutów do pracy z osobami, dla których lekarska diagnoza okazała się wyrokiem.

Siła charakteru, niezłomność, radykalizm w myśleniu i działaniu, bezkompromisowość, a także czułość, empatia oraz wielka pokora wobec tego, czego zmienić się nie da – te wszystkie cechy spotkały się w skromnym, budzącym ogromną sympatię mężczyźnie, który z Katarzyną Jabłońską rozmawia o życiu, umieraniu, Bogu i Kościele bez owijania czegokolwiek w bawełnę; prosto, szczerze, czasem brutalnie…

      „Jako dziewiętnastolatek wierzyłem w Kościół jak ideowy komunista w partię. To się zmieniło. Niestety, jestem zawiedziony Kościołem jako instytucją totalną, która di mówi, co masz myśleć, gdzie masz mieszkać, która mówiąc o wolności i godności człowieka, często sama ją depcze. Nawet prawo kanoniczne nie jest w Kościele respektowane – mam na myśli prawo do obrony, do dobrego imienia, do wolności, także wolności sumienia. Dzieje się tak szczególnie wobec duchownych, a zwłaszcza wobec zakonnic.”

       „Nie w pełni wiem, jak miał wyglądać Kościół, którego chciał Chrystus. Myślę jednak, że wolno mi wątpić w to, że chciał w Kościele hierarchicznej i feudalnej struktury, która jest pokłosiem średniowiecza. […] A jeśli chodzi o własne podwórko, to – mówiąc marketingowo – produkt, jaki serwuje typowa parafia, jest na żenującym poziomie, począwszy od plastikowego wystroju kościoła po poziom kazań czy w ogóle oferty duszpasterskiej. Znaczna część moich kolegów, gdyby ich ocenić jedynie pod względem profesjonalizmu wykonywanej pracy, straciłaby robotę. W Kościele pracuje się jak za komuny, to znaczy często się… nie pracuje. Dominuje bylejakość w pracy duszpasterskiej, w sposobie sprawowania liturgii, w tak zwanej posłudze myślenia, do której Kościół również jest powołany i którą zobowiązany jest pełnić.”