wtorek, 7 lipca 2015

A niech to Bralczyk kopnie!

Oto słownik. Od zwykłego różni się tylko tym, że zamiast słów próbuje opisać całe zdania, niekiedy równoważniki zdań, wyrażenia, tak bardzo w polszczyźnie zadomowione, że aż przezroczyste, oczywiste, może nawet zbanalizowanie. Bralczyk – marka sama w sobie – w sposób lapidarny, dowcipny, czasem przewrotny, lecz zawsze wnikliwy opukuje te nasze polskie zdania, bawi się ich znaczeniami, sięga po historyczne źródła i znajduje odmienne od zwyczajowych konteksty. Proponowane „definicje” zdań zamieniają się często w językowe szarady. Autor tego opasłego tomu z lekkością i wprawą żongluje słowami; niczym sztukmistrz mowy polskiej – lingwistyczny ekwilibrysta.

Wśród pięciuset jeden zdań, tworzących swoistą mapę współczesnego języka polskiego, znalazło się miejsce i dla poetyckich strof naszych wieszczów i kodyfikatorów polszczyzny („Chytrze bydlą z pany kmiecie”, „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie”, „Boże coś Polskę przez tak liczne wieki…”), i dla kolokwialnych powiedzonek („Ja cię chrzanię!”, „Bo zupa była za słona”, „Ja tu tylko sprzątam”), i dla przysłów („Mądry Polak po szkodzie’, „Co ma wisieć, nie utonie”, „Służba nie drużba”). Skrzydlate słowa to wszak nie tylko szczyty liryki, to także zdania i zdanka z reklam, piosenek, filmów, seriali i programów rozrywkowych. Często sami nie wiemy skąd się w naszych ustach wzięły. Bralczyk wie!

Zdanie 149. Jak dobrze nam zdobywać góry

      „[…] Powinniśmy wiedzieć, że nam dobrze, gdy nam dobrze. Dobrze, że inni to wiedzą. Dobrze, gdy nam razem dobrze i gdy dobrze dlatego, że razem. Dobrze wspólnie wyrażać poczucie tego, że dobrze, i dobrze nawet takie poczucie wzbudzać. Ale nie wiem, czy dobrze wmawiać, że dobrze.
      Ale może i dobrze.”

Książkę otrzymałem dzięki uprzejmości księgarni internetowej Publio.pl.