poniedziałek, 15 czerwca 2020

Zwiedzanie ze Szczygłem

Przewodnika po Pradze słuchałem malując sztachety w ogródku i jeżdżąc rowerem po Warszawie. Słuchanie Szczygła sprawiło mi dużą frajdę. Myślę, że każde miasto powinno doczekać się takiego entuzjasty, który pisałby i opowiadał o nim z podobnym zapałem i znawstwem. Mogłem w ten sposób odbyć miły wirtualny spacer  po miejscach – znanych mi i nieznanych.

W 2008 lub 2009 roku byłem w Pradze z żoną. Stolicę Czech zwiedzałem wtedy również korzystając z podpowiedzi Mariusza Szczygła. Na jego stronie www dostępny był osobisty przewodnik po ulubionych praskich miejscach reportera. Wiele w nim było o rzeźbach Davida Černeho. Z ciekawością poszedłem więc zobaczyć siusiających panów przed Muzeum Franza Kafki (siusiają do brodzika w kształcie Czech) i świętego Wacława, który siedzi na brzuchu swojego konia zwisającego do góry nogami w hallu pałacu Lucerna. Za radą autora Gottlandu odnalazłem budkę z ponoć najlepszymi „hamburgerami” podawanymi z krążkiem smażonego sera zamiast mięsa. Próbowałem także kupić wódkę z konopi, co mi się niestety nie udało. Kiedy po powrocie do Warszawy, podczas spotkania promującego książkę Zrób sobie raj, poskarżyłem się na to reporterowi, reprymendy udzieliła mi zaproszona przedstawicielka ambasady czeskiej (albo Instytutu Czeskiego); przy ludziach prawie na mnie nakrzyczała, że wódkę tę kupuje się w pewnych delikatesach, a nie w miejscach, gdzie jej szukałem (byłem niedaleko!).

Wydany właśnie przewodnik jest znacznie obszerniejszy niż ten, którym mogłem się posłużyć przed laty. Odwiedzamy z Marcinem Szczygłem  ulubione knajpy Hrabala, oglądamy kubistyczne wille i pomniki, szukamy „kafkowskich” miejsc, zaglądamy w zaułki, nieznane turystom. Spotykamy artystów, pisarzy, a nawet cele brytów. Mamy możliwość podziwiania husyckiego kościoła mieszczącego się w bloku mieszkalnym, przystajemy przy tablicy upamiętniającej „upadłe panie”, jeździmy windą nazywaną „ojczenasz”, bo wskakuje się do niej w biegu, zaglądamy nawet do kabin z porno-filmami i kosztujemy przebojów czeskiej kuchni. A spacerując słuchamy historii o Havlu, Kafce, Szwejku, Hrabalu, Karolu IV, arcyksięciu Ferdynandzie i jego czeskiej żonie, Karelu Gotcie, Andreju Benešu i wielu Czechach, o których bez Szczygła niedużo lub nic bym nie wiedział, a wielu Czechów nie wiedziałoby czegoś o sobie.

Osobisty przewodnik po Pradze warto poznać w autorskiej interpretacji przygotowanej przez Audiotekę. A książkową wersję należy koniecznie kupić dla zdjęć innej znakomitości polskiego reportażu – Filipa Springera.

środa, 10 czerwca 2020

Audioserial non-fiction

Damian Rzeszowski – polski emigrant, mieszkający z rodziną na wyspie Jersey, pewnego popołudnia po wspólnym grillowaniu zadźgał nożem teścia, żonę, dzieci oraz przyjaciółkę i jej córkę. Potem wielokrotnie ranił również siebie. Do tragedii doszło 14 sierpnia 2011 roku.

Na Jersey pojechali znakomici reporterzy Ewa Winnicka i Dionisios Sturis. Ich wysiłek śledczy, rozmowy z sąsiadami Rzeszowskich, osobami, którzy byli na miejscu zbrodni tuz po jej zakończeniu, policjantami prowadzącymi sprawę wielokrotnego zabójstwa, bliskimi ofiar złożyły się na książkę „Głosy. Co się wydarzyło na wyspie Jersey?”, ale nie o niej chcę pisać…

Historię tego makabrycznego morderstwa poznałem w zaskakującej dla mnie formie słuchowiska-serialu, w którym sami autorzy starają się nam przybliżyć nie tylko samą sprawę, ale także własną drogę odkrywania rozmaitych wątków, poszlak, faktów, które mogły mieć fundamentalny wpływ na to, że do masakry doszło. Słyszymy więc autorów, ale także oryginalne wypowiedzi rozmówców, nagrane podczas zbierania materiałów do książki; w tym dramatyczne wyznania osób z rodziny Rzeszowskiego i jego żony. Tam, gdzie to konieczne, w bohaterów reportażu wcielają się aktorzy – w ten sposób poznajemy na przykład spór pomiędzy lekarzami wydającymi opinię o poczytalności Rzeszowskiego.

Prócz faktów, wypowiedzi, zgromadzonych dokumentów jest też rzecz chyba najważniejsza – próba odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę mogło doprowadzić Rzeszowskiego do popełnienia takiej zbrodni. Autorzy dzielą się swoimi spostrzeżeniami, odtwarzają szeroki kontekst życia i pracy polskiej diaspory na wyspie; analizują szanse i zagrożenia związane z emigracją. Starają się zrozumieć.

Ta bezpośrednia relacja autorska, opowiadana jest w sposób dość intymny, bo każdy odbiorca słuchający tego serialu zdaje się siedzieć razem z autorami przy kawie. Do niego osobiście zwracają się reporterzy. Takiego kontaktu nie zapewni świetnie zredagowana książka, film, czy inny rodzaj zapośredniczenia opowieści.

Polecam wszystkim spotkanie z Ewą Winnicką i Dionisiosem Sturisem w audio-serialu „Głosy. Co słyszał morderca?” przygotowanym i udostępnionym w serwisie audioteka.pl.