
Na uznanie zasługuje wysiłek, któremu autor sprostał, by z najróżniejszych fragmentów, strzępów, zdjęć i wspomnień poskładać historię miasteczka, którego już nie ma. Historię barwną, frapującą i podaną z literackim smakiem. A co najważniejsze, budzącą wiele pytań o losy podobnych miejsc, które na zawsze zniknęły z map i rozkładów jazdy, nieodwołalnie pogrzebane w niepamięci.
Z opisanego przez Springera miasteczka nie zostało już nic. Po warszawskim Powiślu, na którym się wychowałem, nadal można spacerować. Kamienica przy Koźmińskiej 18 stoi, choć kiedyś nie było tam domofonu… Przejeżdżam nieraz tamtędy. Jednak coraz częściej dopada mnie melancholijna myśl, że tych podwórek, placów zabaw, zakamarków nie odnajdę… Dziś przecież są to podwórka innych dzieci, a Powiśle mojego dzieciństwa, wraz z niedzielnymi spacerami do Łazienek, kolegami z podstawówki i górką w parku jordanowskim (w jej miejscu od kilku lat stoi apartamentowiec) istnieje tylko w mojej głowie… I że to wszystko prawda zaświadczy na szczęście mój brat.