niedziela, 31 lipca 2011

Co chciałbym dostać?

Czasem, szczególnie w prz1954eddzień różnych jubileuszów, pytają moi znajomi i bliscy, co chciałbym dostać z okazji... Postanowiłem więc, korzystając z chwili wakacyjnego wytchnienia, zamieścić tu mały wpis z listą kilku lub kilkunastu tytułów, które z różnych przyczyn nie znalazły się jeszcze w moim domowym zbiorku.
Obiecuję aktualizować poniższy wykaz, w miarę zapełniania kolejnych półek:

Leszek Kołakowski: Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań

Richard Feynman: Pan raczy żartować, panie Feynman!

Jan Jakub Kolski: Kulka z chleba

Zdenek Sverak: Butelki zwrotne

Włodzimierz Nowak: Serce narodu koło przystanku

Justyna Sobolewska: Książka o czytaniu

Leopold Tyrmand: Dziennik 1954

P.S. Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy zechcieli skorzystać z powyższych podpowiedzi. A szczególnie Świętemu Mikołajowi!

niedziela, 24 lipca 2011

Proza poetycka

Jeśliby ktoś tęsknił za prawdziwą literacką ucztą; za prozą napisaną tak kunsztownie, że ma się wrażenie obcowania z wielką poezją; za językiem dojrzałym i rozkwitającym z każdym kolejnym akapitem; za eksplozją słów i fraz tak dźwięcznych, że należy je czytać na głos choćby samemu sobie, niech zajrzy do Pałacu Wiesława Myśliwskiego.
Chciałem dać tu choćby mały przykład tej niebywale pięknej polszczyzny. Nie potrafiłem jednak wybrać odpowiedniego fragmentu, bo obawiałem się, że wyjęty z kontekstu i klimatu całej powieści zabrzmi tylko fałszywą nutą. Proszę mi więc wierzyć, że w monologu pasterza Jakuba – głównego bohatera i narratora, który nagle znalazł się sam w tytułowym Pałacu – brzmi wyraźnie i Schulz i Gombrowicz i Kolski ze swym magiczno-wiejskim realizmem. Jest tu także coś z Wyspiańskiego: Jakub wcielając się w różne role, przywdziewa również maski arystokratów, konfrontując w sobie chłopskie zacofanie i biedę z pańskim bogactwem i butą.

Po lekturze Pałacu, łapczywie rzucę się na inne teksty Myśliwskiego. A tym, co jeszcze w ogóle nie znają jego twórczości, polecam także niezwykle erudycyjny Traktat o łuskaniu fasoli.

piątek, 22 lipca 2011

Źle się dzieje w państwie ruskim!

Czasem nawet najbardziej banalne zdania potrafią przykuć uwagę czytelnika. Jedno z nich znalazłem w jedenastej (niestety ostatniej) części kryminalnych przygód Erasta Fandorina – Diamentowa karoca. Przyznaję, że olśniło mnie swą aktualnością:

„– Zguba Rosji w jej włodarzach. Jak zrobić, żeby rządzili ci, którzy mają po temu talent i dar, a nie same ambicje i znajomości?”

wtorek, 12 lipca 2011

Zaległości

W ostatnich dniach z powodu remontu mieszkania, bardzo intensywnej końcówki sezonu teatralnego i wielu jeszcze innych kataklizmów, byłem niemal całkowicie odłączony od normalnego życia. Książki musiały także zejść na dalszy plan; stąd też brak kolejnych wpisów.
W międzyczasie podczytywałem jednak niewielkich rozmiarów książeczkę Mircei Eliadego Młodość stulatka – rzecz, o wstydzie!, dotąd mi nieznaną ani z lektury, ani z filmu Francisa Forda Coppoli.
Powieść uwiodła mnie niestandardowym potraktowaniem motywu „frankensteinowskiego”. Główny bohater zostaje bowiem rażony piorunem, przez co młodnieje i budzi się do nowego życia jako intelektualny superbohater. Zyskuje niedościgłe dla dzisiejszych ludzi zdolności percepcyjne, potrafi błyskawicznie opanowywać nowe umiejętności, z dnia na dzień uczy się kolejnych języków, rozwiązuje niesłychanie skomplikowane zadania matematyczne… Jest tu więc coś z filmu Piękny umysł, jest też niezwykły nastrój niespiesznej zadumy i chęć zgłębienia zagadki czasu, który naszemu bohaterowi – Dominikowi Matei – wydaje się raz boskim darem, a innym razem więzieniem.
Ta surrealistyczna opowieść skrzy się zresztą tak wieloma znaczeniami i stawia tak wiele pytań, że z pewnością będę do niej wracał, by odnajdywać kolejne i kolejne warstwy. Z chęcią obejrzę też film, który, mam nadzieję, nie pozbawi mnie apetytu na powroty do tekstu Eliadego.
Tymczasem wracam do innych zaległych lektur.

P.S. Bardzo dziękuję mojej dobrej koleżance, która pożyczyła mi tę książkę. Teraz będzie musiała pożyczać mi ją częściej.