piątek, 13 maja 2011

Nie umiem czytać Vargasa Llosy

Próbowałem na razie dwóch tytułów zeszłorocznego noblisty (Kto zabił Palomina Molero? oraz Ciotka Julia i skryba), ale żaden mnie nie zachwycił. Co więcej, Ciotkę Julię... rzuciłem w połowie lektury, zniechęcony fabularnym rozbuchaniem i niepohamowanym mnożeniem coraz to mniej istotnych wątków. Rozumiem, że zamierzeniem autora było zbudowanie prawdziwie polifonicznej powieści, przetykanej niedokończonymi opowiadaniami jej głównego bohatera. Rozumiem też, że irytacja czytelnika należała do założeń obranej konwencji. Llosa daje tu bowiem, nie pozbawiony satyry, obraz kultury masowej, której produktem są pisane na akord słuchowiska radiowe; tak bardzo przypominające dzisiejsze telenowele. Mimo to, nie umiem tych książek czytać! Nie wiem czy moja wrażliwość czytelnicza stępiała, czy też zacząłem spotkanie z „Varguitasem” od niewłaściwej strony. Być może powinienem najpierw sięgnąć po Rozmowę w Katedrze lub Pochwałę macochy?
Z chęcią poznałbym zdanie innych książkożerców na temat prozy Llosy. Szczególnie tych, co są w niej zakochani i potrafią odpowiedzieć na moje pytania.

1 komentarz: