Te rozmowy są naprawdę wzruszające. Nie jestem co prawda twardzielem i nieraz zdarza mi się zapłakać, ale też moje oczy nie łzawią na zawołanie pod wrażeniem każdej melancholijnej opowieści. Czytając drugi tom Ludzi na walizkach, nie można jednak pozostać obojętnym na cierpienie, o którym mówią goście Szymona Hołowni. Wielkie słowa, tak nieznośnie wytarte w obiegowych „życiowych prawdach”, zeszmacone w diatrybach politycznych i kościelnych kazań, stają tu w swej nagości i powadze wobec tragedii, bólu i zwątpienia konkretnych ludzi, postawionych pod brzemieniem własnej choroby czy przedwczesnej śmierci najbliższych.
Warto czytać tę książkę, bo w niepojęty i paradoksalny sposób pokazuje siłę nadziei i miłości, która pomogła jej bohaterom przetrwać traumatyczne momenty i na nowo zadomowić się w naszym przedśmiertnym życiu ludzi na walizkach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz