Połowa lat sześćdziesiątych. Zambia właśnie przestała być kolonią brytyjską i z Rodezji Północnej przemieniła się w niepodległą Zambię. W jej stolicy, Lusace, weteran II wojny światowej, partyzant i bojownik o wolność swojego narodu, wreszcie szef ochrony pierwszego prezydenta Kennetha Kuandy zakłada Narodową Akademię Nauki, Badań Kosmicznych i Filozofii. Z dziecięcą wiarą Edward Mukuka Nkoloso realizuje swój autorski program podboju Kosmosu - bez pieniędzy, niezbędnej wiedzy, sprzętu... Zbiera kilkoro chętnych młodych ludzi i przygotowuje ich do lotu na Księżyc. Przyszli kosmonauci robią pajacyki, bujają się na ogromnych huśtawkach, toczą się po niewielkiej pochyłości w metalowej beczce. Szef i zarazem instruktor poświęca tym ćwiczeniom prawie cały swój czas, przekonany, że zdoła dotrzeć na Srebrny Glob lub na Marsa przed Rosjanami i Amerykanami.
Bartek Sabela z wielką wytrwałością odkurza historię niezwykłego człowieka; tropi ślady jego dawnej działalności, stara się dotrzeć do osób, które mogą coś o tym zadziwiającym wizjonerze opowiedzieć jako świadkowie lub uczniowie osobliwej Akademii. W tym, co odkrywa przed nami można widzieć niedorzeczny epizod, szalony plan czarnoskórego Don Kichota. Można też zajrzeć nieco głębiej, zapytać o źródła tak bezkompromisowej wiary w rzecz niemożliwą, próbować odsiać ziarna od plew, by pojąć, że ta historia wymyka się naszemu rozumieniu. Dostrzec jej metafizyczny wymiar, który w naszym świecie już dawno przestał istnieć.
Za książki:
Jest coś wzruszającego w tej naiwnej, prostej wierze w wielkie rzeczy, nieograniczonej okolicznościami, trudnościami, niebiorącej pod uwagę możliwości technicznych i finansowych. Marzenie samo w sobie, czyste, wykrystalizowane, leżące blisko szaleństwa. Czarny człowiek zrzuca kajdany i od razu leci w Kosmos. Edward Mukuka Nkoloso śmiało mógłby dopisać linijkę do słynnego przemówienia Martina Luthera Kinga.”
P.S.: Za tę niezwykłą książkę dziękuję moim przyjaciołom z Domu Kultury „Włochy”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz