piątek, 17 czerwca 2011

Czytanie szkodzi zdrowiu

W najnowszym numerze Dużego Formatu (z 16.06.2011) wywiad z Tadeuszem Konwickim, a w wywiadzie takie oto myśli złote:

„I [...] człowiek był jakby zatruty tą literaturą, jakby uwarunkowany przez nią. [...]
Ja myślę, że wiele zachowań moich wynikało z lektur. Nie twierdzę, że świadomie. Podświadomie. Cała nasza, tego pokolenia, romantyzmu choroba, no, brała się z lektur, byliśmy uwrażliwieni. Nie wiem, no, nie przesadzam, chyba nie przesadzam, i nie wiem, czy to dobrze brzmi, ale rzeczywiście strasznie byliśmy nafaszerowani tą literaturą. [...]
Ja tu się przypadkowo przez pana trochę oskarżam, bo to nieprzyjemnie być przygłupem sterroryzowanym przez lektury. Trzeba było samemu, energicznie iść przez życie, niczemu się nie poddawać! A tu człowiek zatruty, zatruty tymi tonami książek, które połknął.
Przy czym jest zabawne, że czytanie było karygodne w takim tradycyjnym starym wileńskim domu. No bo strata czasu. Zamiast pracować, coś robić, to siedzi i czyta. Nie dość, demoralizujące na ogół książki – bo jak pan wie, wtedy ta cenzura społeczna była tysiąckroć bardziej surowa niż dzisiaj. Każda książka, która poddawała odrobinę zastały świat wątpliwościom, była niedopuszczalna. [...]
Lepiej za dużo nie wiedzieć. Za duża wiedza prowadzi do różnych dewiacji. [...]
Teraz ktoś taki jak ja, biedny: naczytałem się tych książek... 100 miliardów wszechświatów, a w naszym wszechświecie 100 miliardów galaktyk. Co mnie to daje? Że mi się wszystkiego odechciewa.”

Jak będę stary i do cna zatruty, to też się będę tak egzaltował. Albo rzeczywiście zrozumiem, że na to czytanie masę czasu straciłem i zajmę się jakąś pożyteczną robotą... Na przykład: pisaniem bajek dla dzieci, żeby się już za młodu miały czym truć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz