wtorek, 12 lipca 2011

Zaległości

W ostatnich dniach z powodu remontu mieszkania, bardzo intensywnej końcówki sezonu teatralnego i wielu jeszcze innych kataklizmów, byłem niemal całkowicie odłączony od normalnego życia. Książki musiały także zejść na dalszy plan; stąd też brak kolejnych wpisów.
W międzyczasie podczytywałem jednak niewielkich rozmiarów książeczkę Mircei Eliadego Młodość stulatka – rzecz, o wstydzie!, dotąd mi nieznaną ani z lektury, ani z filmu Francisa Forda Coppoli.
Powieść uwiodła mnie niestandardowym potraktowaniem motywu „frankensteinowskiego”. Główny bohater zostaje bowiem rażony piorunem, przez co młodnieje i budzi się do nowego życia jako intelektualny superbohater. Zyskuje niedościgłe dla dzisiejszych ludzi zdolności percepcyjne, potrafi błyskawicznie opanowywać nowe umiejętności, z dnia na dzień uczy się kolejnych języków, rozwiązuje niesłychanie skomplikowane zadania matematyczne… Jest tu więc coś z filmu Piękny umysł, jest też niezwykły nastrój niespiesznej zadumy i chęć zgłębienia zagadki czasu, który naszemu bohaterowi – Dominikowi Matei – wydaje się raz boskim darem, a innym razem więzieniem.
Ta surrealistyczna opowieść skrzy się zresztą tak wieloma znaczeniami i stawia tak wiele pytań, że z pewnością będę do niej wracał, by odnajdywać kolejne i kolejne warstwy. Z chęcią obejrzę też film, który, mam nadzieję, nie pozbawi mnie apetytu na powroty do tekstu Eliadego.
Tymczasem wracam do innych zaległych lektur.

P.S. Bardzo dziękuję mojej dobrej koleżance, która pożyczyła mi tę książkę. Teraz będzie musiała pożyczać mi ją częściej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz