środa, 16 lipca 2014

Tańczący z niedźwiedziami

Niegdyś, za starych dobrych i słusznie minionych czasów, z lekkim uśmieszkiem pokpiwano ze Związku Radzieckiego, opowiadając legendę o niedźwiedziach przechadzających się moskiewskimi ulicami. Historyjka ta miała zresztą swoje lokalne odmiany, tyczące się także krajów tzw. bloku wschodniego, zwanych pieszczotliwie „demoludami”. Dla mieszkańców „zgniłego Zachodu”, byliśmy wówczas odległą planetą – dziką, egzotyczną i nieatrakcyjną, odgrodzoną szczelnie „żelazną kurtyną”. 

Opowiastka o niedźwiedziach nie miała oczywiście nic wspólnego z prawdą. Albo prawie nic… W niektórych miastach Bułgarii, Rumunii czy Ukrainy, a czasem także Polski i oczywiście ZSRR, pojawiali się niekiedy cygańscy niedźwiednicy, pokazujący gawiedzi tresowane misie; wykonujące cyrkowe sztuczki, kołyszące się na tylnych łapach w rytm wygrywanych melodii.

Witold Szabłowski w swojej najnowszej książce opisuje drogę do wolności bułgarskich niedźwiedzi, które dzięki unijnym przepisom i niezwykle sprawnym działaniom pewnej fundacji zostały odebrane Cyganom i umieszczone w specjalnie stworzonym rezerwacie. Autor rozmawia zarówno z ekologami walczącymi o prawa zwierząt, jak i samymi niedźwiednikami, którzy muszą pożegnać się ze swymi „podopiecznymi”, tracąc jednocześnie źródło zarobku, będące niejednokrotnie podstawą ich egzystencji. Naświetla wszelkie aspekty przeprowadzanej akcji, odsłaniając ambiwalentność tych działań, a przede wszystkim pozorną wolność, jaką zapewniono niedźwiedziom wyrwanym ze środowiska, do którego przywykły, mimo bólu i cierpienia zadawanego im przez właścicieli.

Sytuacja bułgarskich niedźwiedzi posłużyła Szabłowskiemu jako poręczna metafora naszej postkomunistycznej rzeczywistości, która w pewnych aspektach do złudzenia przypomina zafundowane zwierzętom przyspieszone korepetycje z niełatwej wolności. Reporter zagląda w różne okolice odzyskanej Europy (Ukraina, Polska, Bułgaria, Albania, Estonia, Grecja), nie zapominając też o innych spadkobiercach Kraju Rad, jak Kuba czy wreszcie obecna Federacja Rosyjska. Wszędzie znajduje zdarzenia, zachowania, praktyki i problemy zaskakująco zbieżne z tymi, które wcześniej zaobserwował w Parku Tańczących Niedźwiedzi.

      „Niestety, nasze niedźwiedzie mają nie tylko zapach, ale i mentalność niewolników. Dwadzieścia, trzydzieści lat były przyzwyczajone, że ktoś za nie myśli, zapewnia im zajęcie, mówi, co mają robić, co będą jeść i gdzie spać. To nie było idealne życie dla niedźwiedzia, ale innego nie znały.”

        „Pierwsza i najważniejsza rzecz, której niedźwiedzie muszą się nauczyć na wolności, to że ma ona swoje granice.
       Granicą jest w ich wypadku elektryczny płot pod napięciem, rozciągnięty wokół całego parku. Musi tu stać, żeby niedźwiedzie nie uciekły z parku do świata, w którym nie umieją żyć. W rezerwacie mogą więc wszystko – mogą iść, gdzie chcą, jeść, co chcą, mogą spać, mogą się bawić, mogą uprawiać seks.
         Byle nie dotykały płotu."

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawa recenzja. Muszę powiedzieć, że zachęciłeś mnie do przeczytania. Szkoda tylko, że nie ma audiobooka.

    OdpowiedzUsuń