poniedziałek, 9 stycznia 2017

"Mam na imię Lucy"

Książka, którą wiele rankingów stawia na jednym z pierwszych miejsc wśród najważniejszych wydarzeń literackich zeszłego roku. Niewielka, wręcz skromna, pozornie prosta obyczajowa powieść, a jednak… Niełatwo zbyć tę historię banalnym zaszufladkowaniem do takiego czy innego gatunku. Niełatwo przejść obojętnie wobec poruszanych w niej problemów: tożsamości, rodzicielstwa, relacji rodzinnych, dorastania, a także strachu przed światem i ludzką bezwzględnością. 

Lucy Barnes jest pisarką. Jej książkę trzymamy w ręku. To historia, której osią są rozmowy z matką, czuwającą przy szpitalnym łóżku długo niewidzianej córki. Wspomnienie tych kilku dni i nocy, w czasie których dwie kobiety próbują na nowo zawiązać nić porozumienia, pozwala Lucy przedstawić sobie samej i nam – czytelnikom obraz skomplikowanych relacji, wzajemnych oczekiwać i niedopowiedzeń. W dialogach matki i dorosłej córki przegląda się historia życia w nędzy i nieoczekiwanej, nie do końca także akceptowanej przez rodzinę próby wydźwignięcia się, odnalezienia własnej drogi i zbudowania przez Lucy nowej tożsamości.

Myślę, że wielu krytyków zwróci uwagę na feministyczny charakter powieści Elizabeth Strout. Przestrzegałbym jednak przed sprowadzaniem jej walorów do kwestii genderowych lub przecenianiem z tego właśnie powodu. I choć książka ta zrobiła na mnie duże wrażenie; to kawał świetnej literatury – nie wiem czy sam chciałbym dawać jej aż tak wysokie noty.

Z książki:

      „…to opowieść o miłości. O człowieku, który codziennie przeżywa katusze z powodu tego, co robił na wojnie. O żonie, która przy nim trwała, jak większość żon z tego pokolenia, i która przyjeżdża do córki do szpitala i odczuwa przymus mówienia o tym, jak to wszystkie małżeństwa się rozpadają. Robi to bezwiednie, nawet nie wie, że to robi. To opowieść o matce, która kocha swoją córkę, choć nie jest to miłość doskonała. Bo żadna miłość taka nie jest. Ale jeśli pisząc, będzie pani kogoś bronić, to proszę pamiętać, że postępuje pani niewłaściwie.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz