piątek, 9 lutego 2018

Baśń o polskim Indianinie

Każdy mały chłopak chce zostać w przyszłości marynarzem, Indianinem, żołnierzem, podróżnikiem, a już z pewnością kimś znanym i podziwianym, niezależnie od akurat wykonywanego zajęcia. Większości z nas tak dalekosiężne plany i marzenia nie spełniają się. Znacznie częściej zostajemy w dorosłym życiu księgowymi, listonoszami, kierowcami (bynajmniej nie rajdowymi), pracownikami korporacji, którzy zazwyczaj wiodą swoje ciche życie z dala od przygód godnych bohaterów.

Stanisławowi Supłatowiczowi wszystkie te marzenia się spełniły! A tym, które spełnić się nie chciały dopomógł, konsekwentnie posługując się własną imaginacją, twórczym zmyśleniem fikcją tak literacką, że nie pozostawiła miejsca pospolitemu kłamstwu.

Śladami życia Supłatowicza poszedł znakomity i bardzo wytrwały w poszukiwaniach reporter Dariusz Rosiak. W książce Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha przedstawił zadziwiającą biografię człowieka, który walczył w szeregach AK, pływał na statkach wojskowych, a potem także handlowych, odwiedzając dalekie zakątki (które w czasach ponurego PRL-u były znacznie dalej niż dziś), a przede wszystkim pielęgnował legendę o swym indiańskim pochodzeniu - pisał książki, sprowadzał lub wykonywał własnoręcznie indiańskie narzędzia, łuki i pióropusze, był wreszcie ojcem polskiego ruchu indianistów. Był, jako Indianin (!), bardzo znany w Polsce i jeszcze bardziej w krajach byłego Związku Radzieckiego, gdzie jego książki rozchodziły się w niebotycznych nakładach.

Biografia Supłatowicza nie chce zmieścić się w jego życiu. Meandruje, zwodzi, rozgałęzia się i umyka przed wnikliwym reporterem. Chęć dobicia się do jej dna, twardego gruntu, prawdy musi ulec wobec wielkiej wyobraźni samego Supłatowicza, który jak na Indianina przystało, potrafi po mistrzowsku mylić trop, przemykać niepostrzeżenie, wyślizgiwać się z pazernych rąk biografa...

Rosiak nie oskarża, nie prowadzi zaplanowanego demontażu legendy Supłatowicza. Ulega niezwykłemu urokowi swojego bohatera, choć daleki jest od pisania dlań laurki. Owemu urokowi ulegamy również my czytelnicy, lubiący barwne historie i postacie mieniące się różnokolorowym blaskiem. Postać Sat-Okha polskiego Indianina nosi wiele rys, zadrapań, przewin. Mieści się w niej wielki, twórczy duch i wielka duma, płynnie przechodząca w pychę.

Dziś łatwiej byłoby zostać Indianinem; znacznie trudniej legendą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz