Dla stałych czytelników jego książek to oczywiście żadne odkrycie. Jednak w opowiadaniach, autorska przemoc wydaje się jeszcze bardziej skondensowana niż np. w Masakrze czy Trocinach. Varga nie tylko nie lubi swoich bohaterów; gardzi nimi, wyśmiewa, w najlepszym razie – patrzy na nich z politowaniem. Za to uwielbia robić im krzywdę. W tym jest zdecydowanym mistrzem.
Vargę interesuje wyłącznie bohater przegrany, poobijany życiowo i nieodwołalnie skazany na zagładę – fizyczną, zawodową, moralną, estetyczną, uczuciową; po prostu totalną. Przegrana ta wiąże się najczęściej z samotnością, lękiem o własne życie i zdrowie – zagłuszanym w rozmaity, lecz zawsze jałowy sposób, świadomością wyobcowania i nieprzydatności, brakiem perspektyw, szarzyzną i beznadzieją bezsensownej egzystencji.
Bohaterowie tych krótkich perwersyjnych opowiadań sadystycznych dławią się wspomnieniami odległej młodości, powidokami lepszych czasów, w których ziemskie zbawienie (najczęściej w ramionach kobiet, dziewczyn, kochanek) było na wyciągnięcie ręki, tak samo oczywiste i niedorzeczne zarazem, a szczenięca niedojrzałość dawała poczucie nieśmiertelności.
Krzysztof Varga torturuje swoich bohaterów, torturując jednocześnie czytelników. Znajdujemy bowiem w tych portretach odbłyski własnych grzechów, życiowych potknięć i frustracji. Czym bardziej dorośli, tym bardziej doświadczeni – stajemy się ofiarami autora, który zdaje się szydzić również z nas, z lubością dźgając nas swoim piórem.
Operując precyzyjnie i boleśnie nie oszczędza również siebie. Przecież to on, Krzysztof Varga, przegląda się także w swoich postaciach, zrównując się z nimi wiekiem, dzieląc się z nimi popędami i gorzkim cynizmem, wyśmiewającym zabobon i religijne gusła, odrzucającym romantyczne wizje oraz natchnione lub korporacyjne koncepcje życia skrojonego na miarę nowoczesności. Nie pomogą nam ani mozolne treningi, zdrowa dieta i oddanie pracy, ani też joga i kontemplacyjne uwielbienie sztuki. Na nic żarliwa modlitwa i egzorcyzmy.
Książkę otrzymałem dzięki uprzejmości wydawnictwa Wielka Litera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz