poniedziałek, 18 września 2023

Wehikuł pamięci

Wracam do pisania o książkach. Odkurzam blog - zapraszam do czytania. Może moje lekturowe zachwyty i rozczarowania znajdą łaskawych odbiorców, którzy podzielą się również ze mną własnymi spostrzeżeniami na temat wspominanych tu mniej i bardziej literackich pozycji.

Do pisania zmusiła mnie absolutna rewelacja. Najlepsza z niespodzianek, jakie mnie w tym roku spotkały. Zupełnie niechcący i przypadkiem trafiłem (dzięki koleżance) na dwie znakomite książki Georgija Gospodinowa - całkiem nieznanego mi wcześniej bułgarskiego twórcę, którego międzynarodowe gremia zdążyły nagrodzić Angelusem (za Fizykę smutku), a w tym roku Bookerem (za Schron przeciwczasowy).

Obie wymienione wyżej powieści - zachwalane z resztą przez Olgę Tokarczuk - są niezwykłą realizacją jej postulatu, znanego choćby z mowy noblowskiej, o czułym narratorze. Gospodinow, a właściwie jego literackie wcielenia i odmiany, są jak sejsmograf emocji, zdarzeń, ale nade wszystko tektonicznych ruchów pamięci. Zarówno tej indywidualnej, jak i zbiorowej. 

W obu książkach wraz z autorem mierzymy się z kruchością życia, nieobliczalnością i bezwzględnością losu, boga (Boga?), historii... Próbujemy zatrzymać, a wręcz odwrócić bieg czasu; schować się w znanej nam i oswojonej, choć często również beznadziejnej, przeszłości. Usiłujemy w minionym czasie odkryć wąskie szczeliny, przez które zdaje się przezierać niegdysiejsze szczęście. Dziś już niemożliwe.

Rekwizytorium przeszłości okazuje się takie samo. Bułgarski realny socjalizm nie różni się niemal niczym od naszego PRL-u. Wspólne doświadczenie przeszłości i jej przemian, aż do świata jaki znamy dziś, jest rodzajem kotwicy; podobnie jak obecna w obu powieściach tradycja kultury, ze szczególnym naciskiem na jej antyczną, klasyczną formę.

Rozpięci pomiędzy greckim mitem tłumaczącym rzeczywistość a nieudolną próbą zmieszczenia własnego życia w dającej się uporządkować i zrozumieć opowieści, szukamy dalekich analogii, ram i szuflad, w których najczęściej panuje gargantuiczny bezład, chaos.

Gospodinow zachęca nas jednak do tych poszukiwań, pisząc tak, że jednocześnie śmiejemy się i wzruszamy, płaczemy i kiwamy głowami na znak porozumienia. Doświadczamy poczucia dziwnej, bo niespodziewanej, wspólnoty myśli. 

Nie ma co tu streszczać poszczególnych idei i poruszonych przez autora wątków. To trzeba czytać, wędrując poprzez minotaurowe labirynty pamięci i czasu, z zaskoczeniem odnajdując w sobie i Tezeusza, i bestię. A może wcale nie różnią się od siebie tak bardzo?


Z książki Schron przeciwczasowy:

            "Czy to możliwe, że pomieszanie czasów następuje tylko dlatego, że Bóg przewija taśmę do tyłu? Jesteśmy w niepewnym wspomnieniu jakiegoś boga, który zaczął zapominać. Tracić pamięć tego, co powiedział na początku. W wypadku świata stworzonego z nazw ich zapominanie stanowi jego naturalny koniec.

            Bóg nie umarł. Bóg zapomniał. Bóg ma demencję."


P.S.: Za książkę dziękuję Anecie Kawce, z którą było mi miło pracować:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz