
Tym razem Fandorin wkracza w nieznany sobie świat teatru. Zanim zorientuje się w panujących tu zwyczajach i zdoła otrząsnąć się z paraliżującego wolę i rozum zauroczenia, wypadki potoczą się nieoczekiwanym torem, a kilku adoratorów słynnej aktorki Elizy Altairsiej-Lointaine zdąży paść trupem. By móc swobodniej poruszać się wśród artystów i korzystać z możliwości obserwowania ich nie tylko w czasie przedstawień, ale także na próbach, Erast Pietrowicz podejmie się współpracy z teatralną trupą, a nawet spróbuje swych sił jako dramaturg. Napisaną przez Fandorina sztukę zamieszczono zresztą w książce, dzięki czemu, po przeczytaniu powieści, mamy szansę zapoznania się z tym pełnokrwistym dramatem, inspirowanym tradycjami teatru japońskiego.
Szczególna rola (nomen omen!) przypadnie także nieodłącznemu towarzyszowi Erasta Fandorina, słudze i pomocnikowi Masie, który niczym Sancho Pansa, krok w krok podąża za swym panem, gotowy w razie potrzeby oddać za niego nawet własne życie… Czy teatr okaże się aż tak niebezpiecznym miejscem?
„Oprócz zazdrości miłosnej istnieje też zazdrość aktorska. Główna artystka trupy jest zawsze narażona na wściekłą zawiść. Znane są przypadki, kiedy pierwszym aktorkom koleżanki przed spektaklem wsypywały do butów tłuczone szkło. Śpiewaczce operowej dodano kiedyś pieprzu do kogla-mogla, żeby straciła głos. Różnie bywa i w teatrze dramatycznym. Ale co innego – podłożyć żmiję do kosza z kwiatami, a co innego z zimną krwią otruć Smaragdowa, rozpruć brzuch Limbachowi, podciąć gardło Szustrowowi.”
Tekst jest skróconą wersją recenzji, która ukazała się w styczniowym numerze "Wiadomości Literackich".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz