Od kilku miesięcy, dwa do trzech razy w tygodniu, drogę z domu do pracy, a także z pracy do domu pokonuję dzięki wspaniałemu rozwiązaniu komunikacyjnemu, które pozwala mi podróżować autobusem, metrem i pociągiem na jednym bilecie. Drogę umilam sobie zawsze czytaniem. Wszak to wspaniała, darmowa godzina lektury w jedną stronę! Nie lubię więc, gdy ktoś mi tę przyjemność przerywa… Jednak czasem dookoła mnie dzieją się rzeczy wielkie, o doniosłości każącej oderwać wzrok od książki.
Wczoraj w metrze obstąpiła mnie trójka licealistów. Mimo głośno prowadzonej nad moimi uszami rozmowy, próbowałem dzielnie zgłębiać filozoficzną myśl Barmana i Obirka, którzy w niewielkiej książeczce zawarli swoje dialogi o Bogu i człowieku. Jednak to rozmowa młodzieży wzięła górę nad dylematami mędrców. Otóż młodzież w swobodnej i niewolnej od zwyczajowych przekleństw konwersacji dawała właśnie wyraz zatroskaniu o zadania domowe z polskiego i przedsiębiorczości, z zaangażowaniem kartkując zeszyty i porównując prace domowe, a także próbując wykombinować, czym zaskoczy dziś nauczycielka na zapowiedzianym sprawdzianie. Jedną z zadanych prac było wykucie na blachę Bogurodzicy. Dziewczyna chwaliła się reszcie, dumna!, że zdążyła się tego tekstu nauczyć i zna go na wyrywki… Jakież było moje zdziwienie, gdy jej kolega zagrał va banque i rzucił „No to dawaj…”, a dziewczyna bez chwili namysłu wyrecytowała z nienaganną dykcją i bez zająknięcia:
Bogurodzica, dziewica, Bogiem sławiena Maryja!
U twego syna, Gospodzina, matko zwolena Maryja!
Zyszczy nam, spuści nam.
Kirielejson.
Twego dziela Krzciciela, bożyce,
Usłysz głosy, napełni myśli człowiecze.
Słysz modlitwę, jąż nosimy,
A dać raczy, jegoż prosimy,
A na świecie zbożny pobyt,
Po żywocie rajski przebyt.
Kirielejson.
O tempora, o mores!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz