Po nową powieść Borisa Akunina sięgnąłem z ciekawością, aczkolwiek – nie bez oporów. Mój entuzjazm dla tego autora gwałtownie przygasł po lekturze Pór roku – książki nieudanej i pełnej banałów. Tym razem znakomity „kryminalista” oddał w nasze ręce powieść przygodową, awanturniczą, wykorzystującą dobrze znaną w tym gatunku kompozycję szkatułkową. Wiele z jej motywów nawiązuje do tradycyjnych toposów. Jest więc wyspa skarbów, jest ekspedycja poszukiwawcza, są tajne skrytki i bohaterowie, którzy z wszelką cenę chcą ów skarb zdobyć. Nie zabrakło także korsarzy, bitew morskich, egzotycznych miejsc i oczywiście – intrygi miłosnej. Akunin nie po raz pierwszy włącza do swej powieściowej gry postacie, którym każe działać pod przykryciem – czasem jest to tylko pseudonim, czasem mylące przebranie, ale zdarza się im również występować w powłoce zgoła nie ludzkiej, lecz ptasiej…
Nie jestem znawcą książek przygodowych. Być może koneserom powieść Sokół i Jaskółka wyda się zbyt przewidywalna lub po prostu nazbyt podobna do już istniejących, choćby klasycznych realizacji gatunku. Ja zakwalifikowałbym ją do lektur, nadających się przede wszystkim na wakacje, kiedy chcemy odpocząć nieco od poważnych tematów i książek wymagających większego zaangażowania intelektualnego. Polecałbym ją jako niezobowiązującą zabawę również młodszym czytelnikom. Dla młodzieży jest to z pewnością propozycja znacznie lepsza niż dominujące na rynku sagi o wampirach.
Kto ma ochotę zaokrętować się na piracki statek i przenieść się w czasie aż do początku osiemnastego wieku, niech się śpieszy – podstępny kapitan już podnosi kotwicę! (Bez skojarzeń, proszę.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz