Książka o niesłychanej amplitudzie temperatur – i tych mierzonych w stopniach Celsjusza, i tych, które oddać można jedynie na skali rozpiętej między miłością a
nienawiścią; wiarą a zwątpieniem; między euforią zwycięstwa a dojmującym
poczuciem bezradności.
W czerwcu 2013 roku Jacek Hugo-Bader dołączył do wyprawy na Broad Peak, której celem było odnalezienie ciał dwóch himalaistów (Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego – obaj w marcu 2013 zdobyli szczyt, lecz nie zdołali z niego wrócić). Niezwykła podróż staje się okazją do lepszego poznania twardego świata wysokogórskiej wspinaczki. Reporter, towarzysząc alpinistom, miał okazję przekonać się, jak wygląda ich świat, ich życie; czym okupione są tryumfy i jak wielkie niebezpieczeństwo grozi każdemu, kto wbrew nieludzkim warunkom klimatycznym, wbrew jakiejkolwiek logice, kładzie na szali własne życie, by wejść na szczyt.
Najbardziej poruszyły mnie jednak nie tyle kwestie przekraczania linii śmierci, zmagania z zabójczą na pewnej wysokości przyrodą, ale dramatyczne relacje z wyprawy, którą przypłacili życiem dwaj młodzi Polacy, a także wypowiedzi dotyczące innych tragicznych wypadków, których ofiarami byli najwięksi alpiniści świata… Łatwość ferowania wyroków wobec innych i równie łatwe usprawiedliwienia własnych zachowań, egoizm i zawiść, braterstwo liny i towarzyszące mu deklaracje, że powyżej 7000 metrów zwykła „ziemska” etyka nie obowiązuje. Wyścig. Ucieczka w góry – od szarego życia, od nudy, ale też od zobowiązań, problemów i rodzin. Piekło w temperaturze poniżej -30°C.
Zamiast fragmentu książki, cytuję kilka zdań rozmowy Jacka Hugo-Badera z Anetą Żukowską. Pełny tekst wywiadu tutaj.
„Moje wrażenie po lekturze Twojej książki jest takie, że jesteś przede wszystkim zdumiony himalaizmem.
Tak, coraz bardziej. Ludźmi i etosem himalajskim. Jestem coraz bardziej krytyczny wobec tego. Uważam, że to są współczesne walki gladiatorów. O tym rozmawiałam też z profesorem Hołówką […]. Walki gladiatorów, a zatem coś niegodnego, niedobrego. Nie powinno się pozwalać na walki gladiatorów.
Nie powinno się pozwalać na walki gladiatorów, czy na to by te walki były oglądane?
I na jedno i na drugie. Nie powinno się robić widowiska z oczywistej śmierci. Ja uważam, że himalaiści jadą po śmierć. Wielu się udaje, ale bardzo wielu się nie udaje. Przecież Aneta, oni giną jak muchy! Gapienie się na to jest niegodne.
Tutaj mogę się zgodzić. Ale są także inne aktywności, powiedzmy sportowe, w których również jest wysokie ryzyko śmierci, np. Formuła Jeden.
Wszędzie się może zdarzyć śmierć, nawet w gimnastyce artystycznej i w skoku o tyczce. Ale w himalaizm akurat jest to wpisane. W Formule Jeden ścigają się samochody, których używamy wszyscy. Gdybyśmy chcieli w ogóle unikać śmierci, nie powinniśmy wychodzić na ulice, to jest niemożliwe. Ale nie można iść w góry i szukać śmierci. Bardzo często właśnie tak to wygląda – na szukanie śmierci. W pewnym momencie przestałem wierzyć w nieszczęśliwe wypadki, to wszystko wygląda mi na szaleńcze samobójstwo. Oczywiście to jest pewna metafora.
Odwołujesz się w książce do psychologii, jak w przypadku pracy Zdzisława Jana Ryna „Zespół astenii wysokogórskiej”. Myślisz, że himalaizm wymaga tego, co kiedyś nazywaliśmy predyspozycją, a dziś nazwalibyśmy skłonnością?
Do podejmowania wielkiego ryzyka. Odwaga jest cnotą, prawda? Ale jak każda cnota, musi mieć swoje skrajne bieguny. Z jednej strony jest tchórzostwo, z drugiej brawura. I obie te skrajności są występkami. Niedopuszczalnymi. Ja myślę, że ktoś kto nie jest brawurowy, nie ma szans w tej dyscyplinie. Idąc zatem tą myślową ścieżką – występek, grzech jest niezbędnym, oczywistym składnikiem tego sportu, tej aktywności. Himalaizmu po prostu.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz