Większości wyda się zapewne, że to nie temat na pierwsze strony gazet. Wielu powie, że Polski nie dotyczy, więc nie musi tutejszych czytelników obchodzić.
Wystarczy jednak nieco ekologicznej wrażliwości i wyobraźni, by ta
książka wzbudziła prawdziwą złość, wewnętrzny protest i niedowierzanie
wobec zdemaskowanej przez Zarembę-Bielawskiego szwedzkiej polityki,
sprawnie zamieniającej naturalne ogromne zasoby leśne tego kraju w
karczowiska, by następnie zaprowadzić na tych rozległych obszarach
ujednoliconą produkcję iglaków.
Zarządzanie szwedzkimi lasami podporządkowane zostało w zupełności przemysłowi drzewnemu. Państwowe instytucje, mające regulować wycinki i kontrolować działających w tym sektorze przedsiębiorców, od dawna żyją z nimi w symbiozie, która wyklucza jakąkolwiek niezależność i w efekcie uniemożliwia stosowanie sankcji wobec firm ewidentnie łamiących prawo.
Prywatni właściciele, posiadający w Szwecji największy procent terenów leśnych (państwo i samorządy dysponują tylko niewielką częścią tamtejszych lasów), zmuszani są do prowadzenia gospodarki zgodnie z interesem potężnego przemysłu, często wbrew swoim intencjom i na własną szkodę.
Traci więc właściciel lasu, traci każdy, kto zechciał przeprowadzić się do ustornia okolonego bujną zielonością drzew, a w efekcie trafia do magazynu drewna. W sposób oczywisty traci ekosystem, konsekwentnie ubożony i kastrowany przez wielkie kombajny karczujące tzw. systemem zrębu zupełnego. Traci także szwedzka turystyka, której atutem przestaje być dziki, zróżnicowany krajobraz północy. Tracą przyszłe pokolenia…
Przykłady, które mnoży w swoich reportażach Bielawski szokują. Oto jeden z wielu paradoksów Szwedzkiej rzeczywistości:
„Zarząd Lasów (…) zabrania Haraldowi [Holmbergowi – M. Z. B.] wycinać i odnawiać las, będący jego własnością, wedle własnego uznania (…) Ma on dokonać zrębu zupełnego, a jeśli tego nie uczyni, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami w postaci wysokiej grzywny, a nawet kary więzienia”.
Książkę otrzymałem dzięki uprzejmości księgarni internetowej Publio.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz