Byłem w empiku (Ursus, C. H. Skorosze). Chciałem zerknąć do kilku książek, które niedawno wyszły. Mimo że to nowości, z trudem odnalazłem je w chaosie wszelkiego badziewia: puzzli, pędzli, kolorowanek, gier, słodyczy i zabawek. Wziąłem do ręki opowiadania Michała Głowińskiego (schowane skrzętnie przed oczami kupujących) i czytam, czytam, przeglądam… Próbuję nie zwracać uwagi na klaszczące mi do ucha disco. Wreszcie rozglądam się za jakimś miejscem do siedzenia: sofą, fotelem, pufą chociaż, taboretem, żerdzią, czymkolwiek. I oczywiście dupa. Nie ma takiego czegoś. Nie istnieje! Po co ma się klient rozsiadać? Może jeszcze czytał będzie, miejsce zajmował? Burak jeden. Jak chce czytać, to niech kupi i spierdala. My tu takich, co za darmochę z kulturą się zapoznają nie chcemy!
Spierdoliłem więc…
P.S.: Tak to można cebulę sprzedawać, albo nawozy sztuczne.
ale kiedyś w empiku były sofy, dawno już tam nie byłem
OdpowiedzUsuńnie no, bez przesady, takiego przeglądania Empik nikomu nie broni. Brak kanap to raczej wynik nadużywania tego przez niektórych „czytaczy”, którzy czytali całe książki, często je niszcząc lub nawet bezczelnie robiąc im zdjęcia stronę po stronie (sam widziałem coś takiego). Tego to już nawet czytaniem nie można nazwać.
OdpowiedzUsuń