Przecież rodzicielstwo to przybliżanie, oswajanie,
objaśnianie rzeczywistości małemu człowiekowi. Autor podejmuje ów trud starając
się spojrzeć na wszystko oczyma dziecka, potraktować każdy opisywany przedmiot
czy pojęcie jak fenomen, coś, co budzi zainteresowanie, choćby na co dzień było
dla nas niewidoczne, zwyczajne, błahe jak termos czy guma do żucia.
Przerabianie chaosu świata na linearny zapis tekstu, który
daje poczucie porządku. Nazywanie rzeczy na nowo po imieniu jest powtórzeniem
gestu Adama. Znów jesteśmy u początku życia. Tu zaczyna się, rodzi nowy świat,
w którym prócz rzeczy, ludzi, oderwanych pojęć zagnieżdżą się własne obserwacje
i wspomnienia. Knausgård również z ochotą do nich nawiązuje, czyniąc swój
leksykon niezwykle indywidualnym, osobistym.
Z książki emanuje wielkie ciepło. Pogodna kontemplacja
prostych rzeczy, każe nam się oderwać od bałaganu codziennych spraw i mozołu
obowiązków. Każe z nadzieją patrzeć w gwiazdy i oczy naszych dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz