Wczoraj wieczorem, za sprawą spektaklu teatralnego Jerzego Bielunasa, wszedłem w rzeczywistość stanu wojennego widzianego oczyma siedmioletniego chłopca, Adasia – głównego bohatera książki Jacka Dukaja Wroniec. Twórcy przedstawienia granego w Teatrze Kamienica musieli sprostać olbrzymiemu wyzwaniu, jakim było przeniesienie na scenę świata zaklętego w specyficznym, na poły baśniowym języku powieści. Ta karkołomna próba powiodła się przede wszystkim dzięki znakomitym pomysłom plastycznym i scenograficznym Honoraty Mochalskiej i Anny Czyż oraz songom, do których muzykę napisał Mateusz Pospieszalski, z najciekawszą Piosenką Członka w brawurowym wykonaniu Agnieszki Matysik. Całość ogląda się z dużą przyjemnością.
Powstał jednak spektakl, którego głównym adresatem jest młody widz, co potwierdziła onieśmielająca średnia wieku wczorajszej publiczności. Dominuje tu raczej atmosfera „zabawy w stan wojenny”, niźli wizja zdeformowanej przez dziecięcą wyobraźnię okrutnej, budzącej strach rzeczywistości grudnia ’81. Mimo to, mam nadzieję, że i wśród starszych czytelników Dukaja znajdą się tacy, co choć z ciekawości obejrzą przedstawienie. Może i w nich obudzi się dziecięca tęsknota za lepszym światem – światem najpiękniejszej fikcji…
P.S. Książka Wroniec posłużyła jako materiał obowiązkowy w konkursie literackim dla gimnazjalistów z Białołęki, który organizowałem wraz z moim dobrym kolegą w Ośrodku Kultury przy van Gogha. Powieść Dukaja zestawiliśmy z mało znanym dziełkiem Martyny Miklaszewskiej Mikołajek w szkole PRL – nawiązującym do słynnej serii Mikołajków Sempé i Goscinnego. Jeśli ktoś znajdzie tę przecudnej urody książeczkę – polecam jej żarłoczną lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz