Zawsze chciałem spróbować swoich sił jako autor. Nigdy nie miałem śmiałości. Wydawało mi się, że to, co wiem o świecie jest tak banalne i oczywiste, że z pewnością nikogo nie zainteresuje. Przed pisaniem powstrzymywało mnie dojmujące poczucie braku stosownych umiejętności i doświadczenia. Starałem się więc dotąd być dobrym, świadomym, oddanym lekturze czytelnikiem i nie zapuszczałem się w rejony zarezerwowane dla twórców – prawdziwych literatów, demiurgów, artystów…
Dziś postanawiam solennie, że nadchodzący rok będzie w tym zakresie przełomowy. Oto niedająca się już poskromić wybujała i przemożna grafomańska chuć, domaga się spełnienia! Znajdzie wreszcie ujście tłamszony przez lata intelekt i świat ujrzy w końcu blask skrywanego samolubnie talentu!
Na coś się jednak zdały tysiące stron, zapełnione bełkotem, nieznośnym kiczem, tandetną filozofią i błędami stylistycznymi. Taka lektura może naprawdę wyleczyć z wielu kompleksów. A skoro słabsze rozdziały i gorsze akapity mogą się zdarzyć także wielkim, cóż mnie jeszcze powstrzymuje przed własną literacką ekspresją?
P.S. Z życzeniami przełamania wszelkich niedorzecznych barier i zahamowań!
Używając tak dobrze dobranego potoku słów, pisząc w tak fajny, lekki sposób o tym, że się wstydzi czegoś wielkiego na co się zasługuje mogą tylko jedni z najlepszych pisarzy - gratuluję, bo przeczytałem raptem 2 pańskie wpisy z zupełnie losowego przedziału czasu, a już wiem, że ten blog jest dla mnie. Strasznie spodobał mi się pański styl, śmiałość, trafność przemyśleń i tok myślenia. Oby ten rok był bardzo dobry w wyrażaniu troszkę samolubnie skrywanego talentu. Pozdrawiam, Mateusz
OdpowiedzUsuńStrasznie dziękuję, rumieniąc się jak prosię na rożnie...
OdpowiedzUsuń