środa, 2 kwietnia 2014

Sztukmistrz z Gdańska

W ramach odrabiania zaległości, przeczytałem powieść zupełnie nieznanego mi dotąd (o zgrozo!) Stefana Chwina. Hanemann nie rzucił mnie na kolana, jednak wiele razy zaciekawił i zauroczył. Bo to bardzo porządna proza, dostojna, nieco tajemnicza, niedopowiedziana… Jej bohaterowie dotykają cienkiej granicy pomiędzy wolą życia, a pragnieniem śmierci, pomiędzy własną bezradnością wobec historii, a uporem w poszukiwaniu utraconego szczęścia. Spoza ciemnego mroku wojny, z cieni dawnego wielokulturowego Gdańska wyłaniają się delikatne pasemka przędzy zwane ludzkim losem. Między nimi srebrzy się nić Adama – niemowy, sieroty – małego chłopca, pędzącego biedne i bezdomne życie pośród gapiów, przed którymi odkrywa swój niezwykły talent: 

          „Ze śmieszną, nieco wyzywającą ostrożnością położył kapelusz na ziemi, tuż przy nodze, jakby w obawie, że ktoś mu świśnie brudnoniebieskie papierki, i raz prawą, raz lewą dłonią, niedbale, bez pośpiechu, kreśląc przed sobą to krągłe, to kanciaste kształty, zaczął wyjmować palcami z powietrza jeden po drugim niewidzialne przedmioty, a ludzie stojący wokół ognia odgadywali, co ma na myśli. […] Ukłonił się, zapalił niewidzialne cygaro, gasząc paroma strzepnięciami niewidzialną zapałkę. Przeliczył niewidzialne banknoty, które sfrunęły z nieba, z pańską nonszalancją oparł się na niewidzialnej lasce… A wszystko to było i śmieszne, i trochę obraźliwe, i trochę nieprzyzwoite, lecz gdy kobiety zachichotały, przerwał na moment, obrzucając widzów karcącym spojrzeniem, po czym przytknął dłonie do policzków, przytrzymał parę chwil i szybkim ruchem odjął je od twarzy… Kobieta stojąca najbliżej aż zasłoniła sobie usta dłonią. Nawet Hanka poczuła lęk. Te oczy, coś niedobrego w uśmiechu – bolesny, napięty błysk oczu, a jednak rozbawiający… […] chłopiec powoli podniósł kapelusz, przechylił w lewo, potem w prawo, tanecznym krokiem okrążył ogień, stuknął obcasami i nagle rozluźnił się w anielskim uśmiechu. Kobieta odetchnęła z ulgą, ktoś zaklął żartobliwie z uznaniem, ktoś sięgnął do portmonetki.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz