
„Ze śmieszną, nieco wyzywającą ostrożnością położył kapelusz na ziemi, tuż przy nodze, jakby w obawie, że ktoś mu świśnie brudnoniebieskie papierki, i raz prawą, raz lewą dłonią, niedbale, bez pośpiechu, kreśląc przed sobą to krągłe, to kanciaste kształty, zaczął wyjmować palcami z powietrza jeden po drugim niewidzialne przedmioty, a ludzie stojący wokół ognia odgadywali, co ma na myśli. […] Ukłonił się, zapalił niewidzialne cygaro, gasząc paroma strzepnięciami niewidzialną zapałkę. Przeliczył niewidzialne banknoty, które sfrunęły z nieba, z pańską nonszalancją oparł się na niewidzialnej lasce… A wszystko to było i śmieszne, i trochę obraźliwe, i trochę nieprzyzwoite, lecz gdy kobiety zachichotały, przerwał na moment, obrzucając widzów karcącym spojrzeniem, po czym przytknął dłonie do policzków, przytrzymał parę chwil i szybkim ruchem odjął je od twarzy… Kobieta stojąca najbliżej aż zasłoniła sobie usta dłonią. Nawet Hanka poczuła lęk. Te oczy, coś niedobrego w uśmiechu – bolesny, napięty błysk oczu, a jednak rozbawiający… […] chłopiec powoli podniósł kapelusz, przechylił w lewo, potem w prawo, tanecznym krokiem okrążył ogień, stuknął obcasami i nagle rozluźnił się w anielskim uśmiechu. Kobieta odetchnęła z ulgą, ktoś zaklął żartobliwie z uznaniem, ktoś sięgnął do portmonetki.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz