sobota, 24 stycznia 2015

Antysemityzm po szwedzku

Ta książka jest jak epopeja, w której, zgodnie z regułami gatunku, losy bohatera przedstawione zostały na tle wielkiej historii, zdając się igraszką w ręku bezlitosnej, międzynarodowej polityki i wojennych działań III Rzeszy. Czternastoletni Otto Ullmann, dzięki ogromnej determinacji rodziców dostaje możliwość ucieczki z okupowanego Wiednia do Szwecji. Znajdzie się tu więc miejsce dla heroizmu dziecka, rzuconego w nieznany świat obcej kultury, nieznanego języka i dojmującej samotności. 

W tej niezwykłej opowieści, jak przystało na epos, otwiera się także perspektywa boska; a raczej religijna. To przecież wyznanie i związane z nim pochodzenie „etniczne” sprawia, że ów żydowski chłopiec staje się obcym najpierw we własnym kraju, a potem również w nowej ojczyźnie, która wbrew deklarowanej neutralności (militarnej), nie jest przecież wobec żydowskich imigrantów neutralna światopoglądowo… Jej polityka dotycząca uchodźców z krajów zagrożonych hitlerowskim terrorem, odbiega daleko od wielkodusznej otwartości. Zarówno Otto, jak i jemu podobni uchodźcy, którym Szwecja udzieliła prawa czasowego pobytu (pod warunkiem opuszczenia jej granic, jak tylko będzie to możliwe) znaleźli się w stosunkowo niewielkiej grupie wybrańców, która dla szwedzkich władz stanowić mogła listek figowy, skrywający niemal powszechną niechęć czy nawet wrogość wobec Żydów.

Åsbrink śledzi losy Ottona i jego rodziny. Skrupulatnie odtwarza wojenną historię Ullmannów, opierając się przede wszystkim na listach wysyłanych do syna. Przeszukuje też archiwa, stare szwedzkie gazety, dzienniki i wspomnienia. Spotyka się z nielicznymi świadkami tamtych zdarzeń. Jednym z nich jest Ingvar Kamprad, najwierniejszy szwedzki przyjaciel Ottona; niegdyś zagorzały nacjonalista i antysemita, dziś jeden z najbogatszych Szwedów – założyciel i właściciel firmy IKEA.

Nie dziwi fakt przyznania autorce nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz