Chiny to dziś jeden z największych światowych tygrysów gospodarczych – przedziwna hybryda, rozpięta pomiędzy komunistyczną doktryną Mao Zedonga, a kapitalistycznym eksperymentem Deng Xiaopinga; między wielowiekową tradycją, a spustoszeniami rewolucji kulturalnej.
Niezwykłe kontrasty, rozwarstwienie społeczne, destrukcyjne postępowanie władzy i nędzę, w jakiej żyła ogromna większość obywateli Chińskiej Republiki Ludowej w latach osiemdziesiątych opisuje w książce Zakazane wrota Tiziano Terzani – włoski dziennikarz, który w 1980 roku, wraz z rodziną, zamieszkał w Pekinie i przez cztery lata próbował żyć jak przeciętny Chińczyk.
W trakcie lektury przychodziły mi na myśl klasyczne antyutopie, z Rokiem 1984 na czele, którego tytułowa data okazała się nomen omen zbieżna z zakończeniem chińskiej przygody Terzaniego, który właśnie w ’84 roku został przez tamtejsze władze zmuszony do opuszczenia Państwa Środka.
Jakże trudno przychodziło mi uświadomienie sobie, że Zakazane wrota nie są jednak literacką fikcją, lecz wnikliwą, reporterską analizą przeklętej rzeczywistości spełnionych koszmarów. Choć nie brak w jej opisie elementów tak groteskowych, że aż śmiesznych; przypominających sceny ze znanych peerelowskich komedii…
„Jednym z najsłynniejszych haseł Mao – widuje się je jeszcze nad bramami koszar, ostatnich bastionów maoizmu w Chinach – było: Służyć narodowi.
Służyć narodowi to formuła zachęcająca ludzi do poświęceń dla innych, do uczestnictwa w zbiorowym wysiłku, do zastąpienia wrodzonego egoizmu wzrostem świadomości społecznej. Teraz nad wejściem do kurzej fermy we wsi Shilianzhuang, prowadzonej zgodnie z regułami systemu odpowiedzialności, ktoś wypisał czarnymi znakami na pasmach czerwonego i żółtego papieru: Służyć kurczętom. I tak też jest. Im zdrowsze i tłustsze kurczaki, tym więcej zarobią hodujący je wieśniacy.”
„Sport zajmuje w chińskiej szkole ważne miejsce. Maszeruje się, oddaje honory, obraca się na obcasach, przyswaja sobie kilka chwytów kung-fu, rzuca granatem. Granaty nie są oczywiście prawdziwe, ale mają zupełnie podobny do prawdziwych kształt. My używaliśmy drewnianych z żelazną główką. W chińskich szkołach rzut granatem odpowiada pchnięciu kulą w Europie.”
P.S.: Dobrym uzupełnieniem powyższej lektury jest film dokumentalny China blue (pol. Chiny w kolorze blue) – o jednej z tamtejszych fabryk jeansów, dostępny bez opłat na www.iplex.pl.
Niezwykłe kontrasty, rozwarstwienie społeczne, destrukcyjne postępowanie władzy i nędzę, w jakiej żyła ogromna większość obywateli Chińskiej Republiki Ludowej w latach osiemdziesiątych opisuje w książce Zakazane wrota Tiziano Terzani – włoski dziennikarz, który w 1980 roku, wraz z rodziną, zamieszkał w Pekinie i przez cztery lata próbował żyć jak przeciętny Chińczyk.
W trakcie lektury przychodziły mi na myśl klasyczne antyutopie, z Rokiem 1984 na czele, którego tytułowa data okazała się nomen omen zbieżna z zakończeniem chińskiej przygody Terzaniego, który właśnie w ’84 roku został przez tamtejsze władze zmuszony do opuszczenia Państwa Środka.
Jakże trudno przychodziło mi uświadomienie sobie, że Zakazane wrota nie są jednak literacką fikcją, lecz wnikliwą, reporterską analizą przeklętej rzeczywistości spełnionych koszmarów. Choć nie brak w jej opisie elementów tak groteskowych, że aż śmiesznych; przypominających sceny ze znanych peerelowskich komedii…
„Jednym z najsłynniejszych haseł Mao – widuje się je jeszcze nad bramami koszar, ostatnich bastionów maoizmu w Chinach – było: Służyć narodowi.
Służyć narodowi to formuła zachęcająca ludzi do poświęceń dla innych, do uczestnictwa w zbiorowym wysiłku, do zastąpienia wrodzonego egoizmu wzrostem świadomości społecznej. Teraz nad wejściem do kurzej fermy we wsi Shilianzhuang, prowadzonej zgodnie z regułami systemu odpowiedzialności, ktoś wypisał czarnymi znakami na pasmach czerwonego i żółtego papieru: Służyć kurczętom. I tak też jest. Im zdrowsze i tłustsze kurczaki, tym więcej zarobią hodujący je wieśniacy.”
„Sport zajmuje w chińskiej szkole ważne miejsce. Maszeruje się, oddaje honory, obraca się na obcasach, przyswaja sobie kilka chwytów kung-fu, rzuca granatem. Granaty nie są oczywiście prawdziwe, ale mają zupełnie podobny do prawdziwych kształt. My używaliśmy drewnianych z żelazną główką. W chińskich szkołach rzut granatem odpowiada pchnięciu kulą w Europie.”
P.S.: Dobrym uzupełnieniem powyższej lektury jest film dokumentalny China blue (pol. Chiny w kolorze blue) – o jednej z tamtejszych fabryk jeansów, dostępny bez opłat na www.iplex.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz