„Otóż nie ma dziś ludzi na szczycie kultury, którzy odróżniają się od tych stojących niżej w kulturowej hierarchii regularnym uczęszczaniem do opery i filharmonii oraz zachwytem nad wszystkim, co w danym momencie uznawane jest za sztukę wysoką. Kręcą zaś nosem na wszystko tak pospolite jak piosenka popowa czy mainstreamowa telewizja. Co nie znaczy bynajmniej, by zabrakło dziś ludzi, którzy uważają się (i są uważani) za elitę kultury, prawdziwych smakoszów sztuki, wiedzących lepiej od innych, nie dość ukulturalnionych ziomków, o co w kulturze idzie, co do kultury należy i co dla człowieka kultury jest comme il faut, a co jest comme il n’est faut pas. Tyle że w odróżnieniu od dawnych elit kultury nie są oni koneserami utyskującymi na gusta gminu i bezguście filistra. (…) w ich repertuarze kulturowej konsumpcji jest miejsce i na operę, i na heavy metal czy punk, na „sztukę wysoką” i na telewizję mainstreamową; na Samuela Becketta i na Johna Grishama czy Terry’ego Pratchetta. Kęs z tego, kąsek z tamtego, raz to, raz tamto. Sieczka…” – pisze Zygmunt Bauman w książce o wiele mówiącym tytule Kultura w płynnej nowoczesności.
Dzisiejszych przedstawicieli kulturalnej elity nazywa „wszystkożercami”; snobami, którzy ostentacyjnie wyrzekają się snobizmu, konsumentów kultury wiernych zasadzie „maksymalnej tolerancji i minimalnej wybredności”. Znakomicie opisuje także procesy, które doprowadziły do erozji tradycyjnego, oświeceniowego, pojęcia kultury jako projektu cywilizacyjnego, mającego wyraźnie określony i możliwy do osiągnięcia cel. Konfrontuje pojęcia postępu i mody, mecenatu i „menedżmentu”, oświecania i uwodzenia w odniesieniu do dawnych i dzisiejszych zadań i sposobów funkcjonowania kultury.
W książce znajdziemy sześć lapidarnych tekstów, składających się na celną i aktualną diagnozę naszej współczesności oraz szereg pytań, które warto sobie postawić przy najbliższym rachunku kulturalnego sumienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz