poniedziałek, 8 października 2012

Pamiętajcie o horrorach…


Jeden z moich znajomych zagadnął mnie kiedyś, że owszem – zagląda tu czasem, ale zupełnie nie rozumie doboru lektur i ma wrażenie, że strasznie dziwne rzeczy czytam… Żeby utwierdzić kolegę w tym słusznym mniemaniu, poświęcę kilka słów książce, której lektura zadziwiła mnie samego. Otóż sięgnąłem tym razem po horror, i to horror pisany z myślą o znacznie młodszym odbiorcy. Dawno młodzieżą być przestałem, jednak Zmorojewo Jakuba Żulczyka sprawiło mi niemałą frajdę. Choć z początku miałem wrażenie, że to skrzyżowanie Kornela Makuszyńskiego z Nienackim, szybko dałem się wciągnąć w mroczne przygody Tytusa Grójeckiego – piętnastoletniego fajtłapy, wielbiciela gier komputerowych, który podążając za tajemniczymi legendami o miejscowości, w której spędza wakacje, musi stanąć do walki z siłami Zła i z niezbyt rozgarniętego chłopca, przedzierzgnąć się w dojrzałego mężczyznę. 
Książka sprawnie łączy elementy powieści inicjacyjnej i przygodowej. Autor bawiąc się (bardzo pomysłowo!) konwencją baśni, nie zapomina o wątkach miłosnych i kryminalnych. Niewątpliwym atutem są krwiste (to słowo wyjątkowo dobrze oddaje ich charakter) postacie, szczególnie te żyjące na pograniczu światów. Starszych czytelników ucieszy z pewnością wiele odwołań do „mitologii” słowiańskiej, polskich ludowych podań i legend. 
Polecam na długie, ciemne i straszne jesienne wieczory!

P.S. Ku historycznej pamięci odnotowuję, że była to pierwsza lektura przeczytana przeze mnie przy pomocy „przenośnej profanacji książki” – czytnika e-booków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz