niedziela, 19 kwietnia 2020

Niedorąbany ten drwal

Poszukuję kogoś, kto przeczytał w całości książkę Michała Witkowskiego Drwal i mu się podobała. Chciałbym dowiedzieć się na czym fenomen owego bestsellera polega. Miał być wartki, wciągający kryminał z pretensjami do literatury wyższych lotów, do którego prawa kupiono na pniu, by kręcić film czy serial… Spodziewałem się więc czegoś na kształt Żulczykowego Ślepnąc od świateł, a dostałem Orzeszkową (też zresztą ekranizowaną).

Postanowiłem być twardym czytelnikiem i brnąć przez kolejne opisy szarej, listopadowej, pogrążonej w deszczu i słocie nadbałtyckiej przyrody. Starałem się zrozumieć egzaltowane zachwyty alter ego autora i doceniać podkreślaną przez wielu krytyków autoironię. Pozujący na eremitę z wyboru bohater jedzie na koniec świata – do lasu, pod puste jesienią-zimą Międzyzdroje, by w małym domku drwala poznawać, doznawać i o doznaniach tych pisać.

Pisze jak najęty. Płacą mu chyba za liczbę znaków, więc przekuwa swoje upozowane zblazowanie, pogardę dla „pastewnej” dookolnej rzeczywistości oraz podniecenie na widok fetyszyzowanych drobiazgów w stylu bauhaus i starych książek, znajdowanych u drwala, na niekończące się banalne językowo opisy.

Dobrnąłem do strony numer 153 i nie dostrzegłem ani akapitu, który jakkolwiek zwiastowałby kryminalny charakter powieści. Rzuciłem to w cholerę i nie mam siły dalej czytać, bo nic tam się literalnie nie dzieje, a świat wewnętrzny bohatera zdaje się oscylować pomiędzy radością z poczucia własnej wyższości wobec zapyziałej, szarej ,opustoszałej miejscowości i „pastewnych” twarzy tutejszych mieszkańców, a obawą przez pogardą z ich strony. Michał z upodobaniem przelicza na palcach jednej ręki zagęszczenie inteligentów na hektar kwadratowy, zaliczając w ich poczet przede wszystkim siebie.

Znudziło mnie cholernie. Nie polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz