piątek, 13 lipca 2012

„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”

Jak widać, mam słabość do literatury faktu. Wiele książek reportażowych zrobiło na mnie duże wrażenie, jednak Wojna nie ma w sobie nic z kobiety Swietłany Aleksijewicz – ogromne. Zamieszczone w niej wypowiedzi i wyznania kobiet, które na równi z mężczyznami w szeregach sowieckiej armii walczyły na frontach II wojny światowej, naprawdę mnie poruszyły, zmuszając do poważnej refleksji nad moim dotychczasowym wyobrażeniem wojennych zmagań. Autorce udało się sprowokować swoje rozmówczynie do podzielenia się trudną i bolesną pamięcią tragicznych żołnierskich lat. Niektóre kobiety, zdecydowane, by opowiedzieć o rzeczach wstydliwych, strasznych czy niezgodnych z ogólnie przyjętą bohaterską mitologią, prosiły o anonimowość. Inne wyrzucały z siebie najbardziej dramatyczne wspomnienia po raz pierwszy, mimo że od zwycięstwa minęły już dziesięciolecia (sic!). Czasem rozmowę z reporterką traktowały jak spowiedź lub rodzaj terapii… Wszystkie próbowały nazwać i opisać rzeczy, dla których w języku pokoju nie ma słów:

      „Czy potrafię znaleźć takie słowa? Mogę opowiedzieć, jak strzelałam. Ale o tym, jak płakałam – nie. To ni zostanie wypowiedziane. Wiem jedno: na wojnie człowiek staje się straszny i niepojęty. Jak go można zrozumieć? Pani jest pisarką. Niech pani sama coś wymyśli. Coś pięknego. Bez wszy, błota,bez wymiocin… Bez zapachu wódki i krwi… Żeby nie było takie straszne, jak życie…
Anastasija Iwanowna Miedwiedkina
szeregowiec, kaemistka”.

Setki rozmów, dziesiątki wypowiedzi zamieszczone w książce składają się, niczym w chórze, w wielogłosowe requiem ku pamięci kobiet, dzieci i mężczyzn, którym totalitarne ustroje Rosji sowieckiej i hitlerowskich Niemiec kazały uczestniczyć w hekatombie II wojny światowej.

      „Piszę nie o wojnie, ale o człowieku na wojnie. Piszę historię nie wojny, ale uczuć. Jestem historykiem duszy. Z jednej strony badam konkretnego człowieka, żyjącego w konkretnym czasie i uczestniczącego w konkretnych wydarzeniach, a z drugiej strony muszę dostrzec w nim człowieka wiecznego. Drżenie wieczności. To, co tkwi w człowieku zawsze. […]
     A historia? Historia jest na ulicy… W tłumie… Wierzę, że w każdym z nas tkwi fragment historii. U jednego pół strony, u innego parę stron. Razem piszemy księgę czasu. Każdy wykrzykuje swoją prawdę. Trzeba tylko to wszystko usłyszeć, trzeba się w tym wszystkim rozpłynąć i tym wszystkim się stać. Pozostając zarazem sobą. Nie zniknąć.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz