środa, 2 listopada 2016

Z wierszyków małżeńskich...


Nie nadaję się na singla

nic bym nie prał, nie prasował, nie mył się i nie gotował
nie zarabiał bym zbyt wiele, tylko leżał, jak to cielę
nic bym w życiu nie osiągnął – byłbym matoł, byłbym mongoł
chodziłbym nieogolony, gdybym musiał żyć bez żony

nic nie wiedziałbym o świecie, jak we mgle błądzące dziecię
żadne nauki, ni kościoły, żadne studia, ani szkoły
na niewiele by się zdały – byłbym nieuk zatwardziały
cepem zwykłym mógłbym być, gdybym miał bez żony żyć

pił bym, palił i się staczał, w brudnych sprawach palce maczał
w środowisko złe bym wpadł, może nawet bił lub kradł
strasznie byłbym zły i brzydki, a na domiar mdły i płytki
co bym ja też wówczas dał, bym jak dzisiaj żonę miał

sam bym spał i sam bym wstawał, sam do siebie byłbym gadał
samiuteńki, sam jak palec, stary niedźwiedź i zgorzknialec
smutny struty pesymista, safanduła – ludzka glista
no i nie miał bym dzidziusia, gdybym żyć bez żony musiał

wszak nie można w pojedynkę, cieszyć się wspaniałym synkiem
nie da się też z samym sobą grać w cokolwiek zespołowo
ani w klasy, ani w łapki, w karty, w kropki, w scrabble, w statki
ni w rumikub, ni też w pingla – nie nadaję się na singla!