środa, 27 kwietnia 2011

Proszę o cierpliwość

Przepraszam Życzliwych Czytelników tego bloga za brak kolejnych wpisów. Niestety, wydarzenia ostatniego tygodnia i szczególna sytuacja związana z moim miejscem pracy nie pozwalają mi na zajmowanie się blogiem. Proszę więc o cierpliwość. Nowe wpisy pojawią się z pewnością po 4. maja.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Audiobooki

Nie ma chyba nic lepszego na samotną podróż samochodem niż książka w wersji audio. Co prawda dopiero niedawno odkryłem ten wspaniały sposób na poznawanie nowych tekstów literackich, nie rzadko w znakomitych wykonaniach lektorskich. Oczywiście wszystko zależy od tego, na co się trafi… Słuchałem na przykład Jerzego Pilcha czytającego własną powieść Marsz Polonia. Może to i dobra literatura, ale autorska interpretacja po prostu fatalna. Tak jak poeci zazwyczaj nie potrafią dobrze recytować swoich wierszy, tak Pilch nie powinien się zabierać za głośną lekturę zarówno swoich, jak cudzych tekstów!
Wśród udanych audiobookowych lektur wymienić mogę Zostało z uczty bogów Newerlego w wykonaniu Jana Peszka, a także Forresta Gumpa czytanego przez Krzysztofa Kołbasiuka (podobał się także mojej żonie). Ale moim największym samochodowym hitem jest na razie niezwykła książka C. S. Lewisa Listy starego diabła do młodego w absolutnie mistrzowskiej interpretacji Zbigniewa Zapasiewicza. Prawdziwie piekielna rozkosz!

czwartek, 14 kwietnia 2011

Towarzyszy mi chaos

Zawsze chciałem uporządkować jakoś własne lektury. Robiłem więc mocne postanowienia, że oto skoncentruję się wreszcie na wybranych tematach, autorach, ściśle określonych literaturach narodowych, odrzucając resztę ze świadomością, że nie da się wszystkiego przeczytać. Jednak moje lektury nie miały nigdy z tymi rozstrzygnięciami nic wspólnego. Czytam zazwyczaj niechlujnie przeskakując od literatury faktu do kryminału, od dziewiętnastowiecznej powieści do dzisiejszej fantastyki, od Kołakowskiego do Chmielewskiej, od Eco do Cejrowskiego, od książek lagrowych do wywiadów z gwiazdami dzisiejszego kina i teatru… W efekcie nie znam się na niczym. Mam jedynie blade pojęcie o kilku autorach, którzy byli tak mili i nie napisali w życiu zbyt wielu książek. To nie kokieteria! To frustracja i ciągły wyrzut sumienia. To męczarnia kolejnego wyboru, który poza krótkotrwałą przyjemnością zmiany, powiększa tylko mój grzech.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

"Rozmowy z katem"

Po raz pierwszy od czasów szkolnych sięgnąłem po Rozmowy z Katem Moczarskiego. Tym razem nie czytałem tej książki jako lekcji historii, ale jako przejmujące świadectwo zbiorowego szaleństwa, jakim był hitleryzm. Dziś nie porusza nas już tak bardzo wojenna statystyka śmierci, bo zdążyliśmy do niej przywyknąć. Mną, w trakcie lektury Rozmów…, wstrząsnęły najbardziej inne objawy Stroopowskiego obłędu. Oto jeden z nich:

„Roboty parkowo-ogrodowe [wspomina Jürgen Stroop] wykonywał nieduży oddział Luksemburczyków . To znawcy w dziedzinie uprawy roślin. Kto wie, czy nie są lepsi od Bułgarów, którzy kulturę ogrodniczą mają we krwi. Ci więźniowie Luksemburczycy (łagodni, zdyscyplinowani, fachowcy) byli zadowoleni z pracy u mnie. To zawsze lepiej niż siedzieć za drutami lub harować w kamieniołomach.
- Kto pilnował więźniów?
- Mój synek, Olaf. Miał co prawda tylko 8 lat, ale był bojowy i żołnierski. Sprawiłem mu czarne długie buty z giemzowej skóry i kazałem uszyć mundur SS-mański. Mały wyglądał wspaniale. Pamiętam, jak przechadzał się w pełnym uniformie SS wokół pracujących chłopów i ogrodników luksemburskich. Pan myśli, że był bezbronny? Nie! Mój Olaf, dozorując więźniów, miał sztylet SS-mański oraz prawdziwy karabinek włoski (tylko Włosi produkowali bardzo krótkie karabiny o normalnym kalibrze). Karabinek był nabity.”

W innym miejscu Strop będzie zachwycał się malarskim wręcz widowiskiem, jakim była dla niego detonacja warszawskiej synagogi, wieńcząca dwudziestoośmiodniową akcję równania z ziemią żydowskiego getta.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Rarytasik

No żeby tak dorosły, poważny reporter wydawał książeczkę w malutkiej majtkoworóżowej okładce z różową wstążeczką jako zakładką! Na pierwszy rzut oka wygląda to na intymny dzienniczek trzynastolatki… W tej niezwykle odważnej formie ukazały się teksty Mariusza Szczygła, które w latach 2001 – 2004 zamieszczano w Wysokich Obcasach. Przeczytałem je dopiero teraz, po lekturze innych, znakomitych!, książek Szczygła (Gottland, Zrób sobie raj). I nie zawiodłem się.
Kaprysik. Damskie historie to zbiorek sześciu reportaży, których bohaterami są kobiety. Każda z historii jest po prostu perełeczką. Autor potrafi odnaleźć coś metafizycznego w odpryskach codzienności, utrwalonych na kartkach pocztowych, w listach i dziennikach… Zupełnie jak Teresa Łączyńska – bohaterka tekstu Serial na dwa długopisy:

„Heniu Kochana, muszę Ci powiedzieć, że komórki mogą mieć wymiar metafizyczny. Mówię Ci to ja, od 50 lat inżynier. Są drogie, to prawda. Ale wiesz, że z moim wnuczkiem Michałem (on ma już 20 lat!) dzwonimy do siebie codziennie tylko na jeden sygnał i nie odbieramy. A na ekranie widać numer. Po prostu wysyłamy sobie taki impuls, że o sobie myślimy. I to jest impuls metafizyczny.”